Wtorek
Dziś przeszła burza. Niewielka co prawda, ale jednak. Malowaliśmy wtedy takie elementy konstrukcyjne pod wiatą. Właściwie już skończyliśmy. Dopiero później lunęło i zerwał się silny wiatr. Gospodarz jak zwykle krzyczał. O, i teraz też go słychać. Skurwysyn jeden. Przyzwyczaiłem się i nie robi to już na mnie większego wrażenia. Przyczepił się do mnie, że za wolno ruszam pędzlem. A co on myśli, że ja jestem jakaś maszyna? Jak chce naprawdę szybko to pomalować, to niech kupi pistolet. No ale to była tylko chwila. Gdzieś zniknął. Generalnie, przez większość czasu nie było go. Dwa razy tylko podjechał swoim polonezem, aby sprawdzić, jak tam idzie. Pracowaliśmy tylko 8 godzin. Oczywiście mogliśmy dłużej, ale Heniek mówił, że boli go głowa od rozpuszczalnika.
***
Piękny jest ten majowy wieczór. Dzień w dzień wychodzę o tej porze na długi spacer. Dziś jednak zaczął padać deszcz. Doszedłem tylko do remizy strażackiej. Nadciąga kolejna burza.
***
Siedzę na łóżku. Po mojej lewej stronie znajdują się szafki. Położyłem na nich swoje ubrania. Za plecami bębni telewizor. Koło niego stoi radiomagnetofon. Obwódka wokół lustra się świeci. Muszę umyć zęby, a później chyba pójdę spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz