wtorek, 9 marca 2021

2 maja 1987

Sobota


Już od tygodnia utrzymuje się piękna słoneczna pogoda. Wiosna w tym roku przyszła szybko i niespodziewanie. Trzy dni temu w telewizji podawano temperaturę od 20 na wschodzie do 28 stopni na zachodzie. W naszym rejonie było tylko 20, ale przy tym było prawie bezwietrznie co sprawiało wrażenie pełnego ciepłego lata. Widać to też po budzącej się do życia przyrodzie. Drzewa i krzewy już się zazieleniły a w lesie zakwitły zawilce. Gorące słońce ogrzewając wilgotną ziemię i susząc igliwie sosnowe daje atmosferę jak w saunie. Uwielbiam zapach parujących nagrzanych od słońca igieł. 

Wyszedłem z domu. Idąc do lasu Zmoczył m sobie buty. Na każdym kroku ziemia nasiąknięta jest dużą ilością wody i przypomina gąbkę. Po jakimś czasie Zatrzymałem się na skraju lasu. Gdzieś pod moimi nogami stosunkowo niedaleko coś zaszeleściło w suchej trawie. Znieruchomiałem i uważnie zacząłem lustrować tamto miejsce. Po chwili ku mojemu zaskoczeniu i zadowoleniu ujrzałem małą zieloną jaszczurkę zwinkę, która wyszła na słońce, aby się ogrzać. Przez dłuższą chwilę przyglądałem się jej szybkim zręcznym ruchom i ruszyłem dalej. 

Tak się złożyło, że nie uszedłem zbyt daleko. Przechodząc obok mokradeł dostrzegłem charakterystyczne chlapnięcie. Zaintrygowało mnie to bardzo, bo było dość głośne. Zbyt głośne jak na żabę czy rybę. Zdjąłem buty i poczłapałem cicho po błocie w kierunku bagna. Znowu usłyszałem ten charakterystyczny i dźwięk uderzania o wodę. Nic jednak nie widziałem. Ciekawość jednak nie dawała mi spokoju. 

Jak się okazało moja cierpliwość została nagrodzona. Po upływie pięciu minut z gęstej bujnej roślinności wodnej wypłynęła paradnie para pięknych dzikich kaczek. 

Las wiosną potrafi zaskakiwać w każdej chwili. Z tyłu gdzieś za moimi plecami usłyszałem szybką serię stuknięć w suchy pień drzewa. To był dzięcioł. Chciałem go zobaczyć i bałem się, że mogę go spłoszyć. 

Udało się. Mam wrażenie, że wszystkie zwierzęta, które tutaj zamieszkują instynktownie wyczuwają i prawidłowo identyfikują realne zagrożenie. Widocznie moje niemrawe, powolne ruchy wzięły za naturalne odgłosy i nie reagowały w sposób gwałtowny. 

Po dziesięciu minutach para kaczek zajęła się swoimi sprawami i znikła gdzieś w szuwarach. Dałem im spokój i ruszyłem boso przed siebie omijając zbyt głęboką wodę i grząskie błoto. 

W ten sposób dosyć okrężną drogą dotarłem do mojego ulubionego miejsca na drzewie. To moje gniazdo i moja kryjówka, którą sam zbudowałem. Jest tu tak ciepło, że trudno wytrzymać. Tylko lekki wiatr od czasu do czasu delikatnym podmuchem łagodzi nieprzyjemną atmosferę. 

Niestety jak to bywa w dużej rodzinie, spokój i kończy się tak szybko jak się zaczyna. Słyszę, że moi dwaj bracia głośno chlapiąc po wodzie zbliżają się w moją stronę. Już pewnie stworzyli te dwie kaczki. Nie rozumiem jak można nie dostrzegać otaczającego nas piękna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz