poniedziałek, 22 marca 2021

17 maja 1987

Niedziela


Przyzwyczajenie szybko dało o sobie znać. Jest niedziela, a ja obudziłem się przed 7:00. Oczywiście jestem w domu. Niestety jeszcze dziś będę musiał wyjechać. Nie ma na to rady. Zostało jeszcze dwa tygodnie praktyki. Można powiedzieć, że Pogoda nie zachęca do podróży. Wieje silny wiatr i pada deszcz.


***


 Był piątek. Na przerwę przyszliśmy wcześniej. Przebrałem się, umyłem. Nieśmiało, bo nie wiedziałem, jaka będzie reakcja, poinformowałem panią Wasiluk, że chcę jechać do domu. Zapytałem, jak najszybciej można by dostać się do Siedlec.

 No i udało się. Do samych Sarnak miałem iść na piechotę. Jednak udało mi się złapać stopa. W Sarnakach musiałbym czekać godzinę na autobus do Siedlec.

 Przejeżdżałem przez Stok Lacki – miejscowość, w której mieszkałem 4 lata. Nie były to najszczęśliwsze lata w moim życiu. Byłem tam w domu dziecka. Teraz znajduje się tam ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci. Tak czy inaczej, przejeżdżając, wszystko sobie przypomniałem.

 W samych Siedlcach byłem na 17:15. O 17:20 miałem autobus do Węgrowa. Biegiem ruszyłem na stanowisko nr 10. Ludzi było dużo. Miałem pecha. Za słabo się pchałem i dlatego nie udało mi się wejść. W pewnym momencie kierowca po prostu powiedział: 

-Wystarczy, więcej nie biorę. 

Jak pech to pech. Następny autobus miałem o 19:30. Jakoś nie uśmiechało mi się tak długie czekanie w tym dość ponurym miejscu. Ale w tym całym nieszczęściu w sumie mi się poszczęściło. Jeszcze raz dokładnie przejrzałem rozkład jazdy. Okazało się, że za jakieś 30 minut mam autobus do Sokołowa Podlaskiego. “W sumie to lepsze niż bezczynne czekanie – pomyślałem sobie., - "stamtąd na pewno szybciej dostanę się do Węgrowa a przez to do samego domu". 

No i pojechałem. Rzeczywiście, Po dojechaniu do Sokołowa Podlaskiego w niedługim czasie miałem autobus do Węgrowa. Kiedy przyjechałem do Węgrowa, okazało się, że autobus do Łochowa będzie dopiero o 22:20. Była dopiero 20:00. Powiedziałem sobie: "idę na piechotę, może coś zatrzymam".

 Minąłem Ludwinów. Obok mnie przejechało zaledwie 8 samochodów. Machałem, ale żaden nie chciał się zatrzymać. Dopiero jak dochodziłem do Starewsi zatrzymał się autobus. Ten sam autobus, który według rozkładu wyjechał z Węgrowa o 22:20. 

Wychodziło więc na to, że musiałem maszerować ponad dwie godziny. Pokonałem połowę trasy, a przygotowywałem się na przejście całej. To jest około 30 km. Raptus ze mnie. No ale wszystko dobrze się skończyło. Dotarłem do Łochowa, a raczej nawet poza Łochów. To znaczy do krzyżówek z Jasiorówce. Autobus pojechał prosto, a ja resztę drogi pokonałem pieszo.


***


 Już w domu dowiedziałem się, że mamusia idzie na operację. Przyznam się szczerze, że czułem, iż coś jest nie w porządku. Dlatego między innymi postanowiłem przyjechać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz