czwartek, 11 marca 2021

5 maja 1987

Wtorek


Słońce prażyło niemiłosiernie i chociaż zanosiło się na burzę nie spadła ani jedna kropla deszczu. Ta praca w tumanach lotnej jak dym rdzy była wykańczająca. Przyrząd do czyszczenia stalowych belek zmontowany z wiertarki ręcznej szczotki drucianej trząsł się we wciąż mdlejących rękach. Tak było do przerwy obiadowej, póki był gospodarz. Po obiedzie pojechał gdzieś swoim polonezem. Jak nie stał nad głową i się nie wydzierał od razu inaczej się pracowało, ale słońce i tak dawało się we znaki. Cały czas spoglądaliśmy na pobliskie stawy. No i po fajrancie wziąłem ręcznik i nad wodę. Dla mnie była ciepła, chociaż Henryk narzekał, że jednak zimna. Też się wykąpał. Niezbyt czysta. No co to stawy rybne, ale “z braku laku dobry i kit”.


List, który napisałem do domu przed chwilą.


 Witam i pozdrawiam was wszystkich. Na początek kilka słów uspokojenia. Jak już wiecie z telegramu przyjechałem bez szwanku. Jestem zdrowy i w dobrym nastroju. Zapytuję także o zdrowie i samopoczucie was wszystkich. Ciekaw jestem także, jaka jest u was pogoda. U nas jak na razie nie było jeszcze ani godziny by niebo zachmurzyło się całkowicie. Przejdę do innych spraw. [...]

 Przejdę do innych spraw. Jest to dość duża szkoła sklep i remiza strażacka. Są tu także stawy rybne, ale woda w nich brudna. Facet pozwoli łapać ryby. Są większe od dłoni. 

Pracownicy, jak mówią, za tydzień pracy otrzymują nawet do 10 000 zł, ale pracują po 10 i 12 godzin. My jednak woleliśmy mniej zarobić i pracować te 8 godzin a później mieć wolne. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz