Wtorek
Wieliszew 20:35
Witam, witam bez granic i ograniczeń, witam, lecz kogo? Sam tego nie wiem. Zaczynam pisać i od razu na początku mam wątpliwości, o czym chcę pisać. O tym, co się wydarzyło naprawdę, czy o tym, co dzieje się wewnątrz mnie. To pierwsze wiąże się z tym drugim. Wydarzenia dnia mają duży wpływ na to, co dzieje się wewnątrz mnie. Powinienem powiedzieć, że byłem dziś u lekarza, konkretnie u gastrologa. Powiedział, że choroba wrzodowa ma swoje podłoże na tle nerwowym.
Można chyba powiedzieć, że ostatnio znajduję się w lekkiej depresji. Popadam w nią stopniowo, bo jak inaczej określić to, co dzieje się ze mną? Te zmiany nastroju, i wszystko inne. Te zapisy tutaj nie są żadną fikcją, to tylko relacja, tego co dzieje się naprawdę.
Znowu coś, te wątpliwości, czy to wszystko ma sens. Jezu kochany, kim ja właściwie jestem?! Po co się urodziłem? Po co żyję? Znowu zaczyna się coś we mnie burzyć. To nie ma sensu, nie ma sensu ta cała pisanina. Chomiki mnie denerwują, coraz bardziej. Dlaczego one tak szeleszczą?
Jutro będzie nowy dzień, i znowu jak co dzień do pracy, i znowu jak co dzień pod szkło, jak ten chomik, jak ptak w klatce, jak rybka w akwarium.
Poranek, przejrzysty wschód słońca i znowu te osiem godzin, stres, nerwy. Nie potrafię się opanować, coś szamocze się we mnie. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
***
Musiałem wstawić je do szafy, teraz ich nie słychać. Potrzebuję ciszy, ciszy absolutnej, ciszy i spokoju, absolutnego spokoju. Nie wiem, kim jestem i próbuję do tego dojść.
Co się ze mną dzieje? Nie potrafię się opanować. Nie wiem jakie są tego przyczyny? Nikt nigdy tego nie zrozumie, ja sam tego nie potrafię zrozumieć. Czy po to się urodziłem, żyłem, wychowywałem, uczyłem, by w końcu wylądować w tym hotelu, w tej pracy, w tych szklarniach? Czy to był cel mojego życia? Czy to ma być ten sens mojego życia? To chyba trochę za mało.
Szukam, szukam odpowiedzi na wiele pytań. Oto podstawowe z nich: kim jestem?
Urodziłem się w wieloletniej, biednej rodzinie. Ojciec inwalida osierocił mnie w wieku dziesięciu lat, przerywając tym samym moje szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Po jego śmierci trafiłem do pogotowia opiekuńczego w Izdebnie koło Garwolina, a potem do domu dziecka w Stoku Lackim niedaleko Siedlec. Z dala od domu, od matki, szybko poczułem co to surowe życie. Wychowywany wśród łobuzów, złodziei, żyłem w ciągłym lęku, bo jak nie dostawałem z jednej strony, to z drugiej, jak nie od wychowanków, to od wychowawców. Zawsze był ktoś, kto chciał mi dołożyć. Jednak wreszcie do brnąłem do końca podstawówki i poszedłem do szkoły zawodowej w Miętnem koło Garwolina. Skończyłem zawodówkę, zdałem egzamin do technikum, potem jeszcze trzy lata. Później matura no i tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz