Sobota
Stary Łochów 8:30
Moja mała, chodź do mnie. Jak mam cię nazwać? Jakie nadać ci imię? Nimfa? Anioł Słodyczy? Dlaczego jesteś taka ulotna?
To tylko słowa, nic nieznaczące słowa.
Moja wyobraźnie znów jest bardzo aktywna. Ta jaskinia jest obszerna i wygodna. Przyćmione fioletowe światło refleksy kryształowej wody na szklanym sklepieniu. Wejście znajduje się pod lustrem wody. Stąpam miękko po nierównej skale. Jest jeszcze mokra. Przed chwilą wyszedłem z wody. Pływam wspaniale. Pływam jak delfin.
Jesteś piękna, ciało masz smukłe i miękkie, ramiona, piersi, biodra i uda krągłe i delikatne w zarysie. Kropelki wody płynące z twoich ciemnych, długich, mokrych włosów wyglądają na twoich plecach jak perły błyszczące w słońcu.
Stoisz, rozglądasz się, to miejsce jest ci znane, jesteś tu sobą, znasz tu każdy kamień, każde ziarnko piasku.
Taka młoda, a twarz tak poważna, na tyle dorosła, by wyglądać jak prawdziwa dama. Niepotrzebne są ci żadne stroje, bo strój byłby tylko dodatkiem do twojego piękna, ukrywałby je. Strój potrzebny jest do upiększania. Ciebie nie trzeba upiększać, najpiękniejsza jesteś taka, jaka jesteś — w naturze. W tej chwili jesteś niczym Wenus, wynurzająca się z toni morza. Stoisz i rozglądasz się uważnie.
Czy moje myśli są mi posłuszne? Tworzę wiele różnych obrazów z mojej pamięci. Malować słowem? Czy to jest w ogóle możliwe? Nie wiem.
Właśnie obudził się Sławek. Nie ma roweru. Chyba położy się jeszcze raz. A nie, ubiera się. Ja chyba też wygramolę się z wyra. Nie można ciągle siedzieć w łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz