piątek, 13 października 2023

2 czerwca 1990

Sobota


Stary Łochów, 8.05.


Jest piękny czerwcowy poranek, aż nie chce się dalej spać. Ciepły południowy wietrzyk omiata nasze ciała, a słonko mocno już grzeje. Ptaki radośnie śpiewają gdzieś w bujnym listowiu krzewów i drzew. Naprawdę jest cudownie, bardzo pięknie, aż chce się żyć.

Obudziłem się wcześniej niż pozostali i siedzę w łóżku. Siedzę i patrzę, jak Sławek i Sylwek przewracają się z boku na bok, kończąc resztki mocnego snu.

Jest ósma rano. O tej porze roku ta pora dnia jest właśnie najpiękniejsza. I tę najpiękniejszą porę dnia właśnie się przesypia.

Mama pojechała do Łochowa po zakupy. Opuszczałem jej siodełko przy rowerze i zraniłem sobie trochę rękę. Przed chwilą opryskałem ją opatrunkiem w sprayu i jest dobrze, nie piecze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz