Poniedziałek
Wieliszew 13:50
Jestem głodny, coś ssie mnie w żołądku, ale siedzę i piszę. Wieśka jeszcze nie ma. Jest w pracy. Ja jestem w hotelu. Trzeba się wykąpać i pójść do sklepu. Trzeba też zjeść obiad.
A twoje jasne włosy nadal migają mi gdzieś w świadomości. Jesteś uśmiechnięta. Wirujesz razem z wiatrem. A teraz biegniesz do mnie jak w filmie w zwolnionym tempie. Biegniesz brzegiem wysokiej piaszczystej skarpy. Biegniesz brzegiem lasu sosnowego, a tam, tam w dole płynie rzeka. Jej meandry i zakola są spokojne.
Muszę uważać. Tomcio się chyba wkurwił. Może mnie capnąć z tymi pomidorami na wyjściu. Na jakiś czas muszę z tym przystopować. Ta gra staje się nieco niebezpieczna. Dopóki nie wszedłem z nim w konflikt, przymykał na wszystko oko, ale teraz to już inna sprawa. Na szklarniach gadają, że to kawał chuja, tylko tego tak na co dzień nie pokazuje. Może rzeczywiście nie ma co ryzykować i na jakiś czas trzeba przestać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz