piątek, 20 października 2023

2 czerwca 1990

Sobota


Stary Łochów 15:40


Chciałbym opisać tamto miejsce, tamte okolice, tamten światek. Tam przyszłość zahacza o teraźniejszość, a teraźniejszość wybiega w przyszłość. 

Jest tam w lesie taki stary, zapomniany żydowski cmentarzyk. Cmentarzyk w środku lasu. Pomniki porośnięte mchem, poprzewracane, popękane. Zarośnięte tablice, ścieżki zrobione przez ciekawskich ludzi. Rozdeptane, zniszczone krzyże i groby. Brakuje tylko czarnego ptactwa, kruków, które dopełniałyby charakteru tego posępnego obrazu.

Ludzie mówią, że biegł tam front. Polacy, cofając się, stoczyli tam krwawą bitwę, później już pod koniec wojny, w obronie Warszawy, powtórnie przetoczył się tamtędy huragan wojny. Ale te groby są jeszcze starsze, jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej. Żydzi, Rosjanie i Polacy tam leżą. To są lata 1860-1939.

Idąc od płyty do płyty, można rozczytać niewyraźne nazwiska, daty, przypisy z Biblii. Czasem trafi się stare, pożółkłe zdjęcie. Kim byli ci ludzie? Jak zginęli? Jakie było ich życie? Bo przecież byli podobni do nas, mimo że żyli w innych czasach. Podobnie jak my mieli troski i radości. Nie rozumiem, jak można niszczyć ten ostatni ślad, który pozostał po człowieku.

Idąc, można zobaczyć rozkopane groby. Podobno po wojnie dokonano tu ekshumacji, ale są też i takie, które zostały rozkopane przez ludzi teraz, przez tak zwanych poszukiwaczy skarbów. Co chcieli znaleźć? Jak mogli to zrobić, nie czując wstrętu do tego, co czynią?

Siedzę i zastanawiam się nad tym wszystkim. To bardzo skomplikowana i smutna historia. Budzi moją zadumę i też jeszcze większe zainteresowanie historią.

Stoi też tam w lesie taki stary, bardzo zniszczony zameczek. Są na nim ślady kul karabinowych. Całe serie, jest nimi wręcz posiekany. Widać, że nikt nic z tym nie robił od czasów II wojny światowej. Nasuwa się pytanie, co tam się działo? Swoją drogą, zawsze chciałbym mieszkać w takim zameczku. Gdyby go odrestaurować, byłby przecudny. Zawsze chciałbym mieszkać w takim zameczku, w środku lasu, oddalonym od ludzi, od zgiełku świata. Oddalonym od ludzkiej cywilizacji, od ludzkich trosk i zmartwień.

Zawsze wyobrażałem sobie coś takiego, coś bardzo podobnego. Zawsze wyobrażałem sobie, jak stoi taki zameczek sobie w lesie, gdzieś na niewielkim wzniesieniu, z którego widać rozległe zielone obszary ciągnące się w nieskończoność, a wieczorami, gdy słońce chyli się za horyzont, gdy mgły snują się nad czubkami drzew, wyjść i patrzeć, patrzeć i wchłonąć to wszystko, to całe piękno.

Kiedyś próbowałem opisać to miejsce, jest przepiękne, ale nigdy mi się nie udawało, bo jak uchwycić, jak utrwalić ten ogrom piękna, ten obraz, malarstwo natury, nigdy w ten sposób mi się to nie uda, jeszcze przy pomocy słowa. Jak bardzo trzeba być w tym dobrym, jestem słabym malarzem, może fotografia, tak, chyba tylko fotografia może oddać taki obraz, takim, jakim on jest.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz