czwartek, 19 października 2023

2 czerwca 1990

Sobota


Stary Łochów 15:20


No dobra. I co dalej? Komu w ogóle stawiam to pytanie? Pisz. Dzieciaki na ulicy grają w piłkę. Słyszę odbijanie jej od asfaltu i śmiechy. Jestem w pokoju. Nadal w pokoju. Moi widzą, że piszę. Nie przeszkadzają mi. Wyszli. Panuje tu przyjemny chłód. Przez małe, uchylone okienko dostaje się do środka świeże powietrze i promienie słońca. Wiatr przepływa przez środek pokoju. Niesie przyjemny chłód.

Spokój, jest czysto i przyjemnie. Wszystko wydaje się być takie odległe. Cały świat oddala się od ścian tego pokoju. Cały świat odpływa gdzieś w dal. Siedzę, siedzę pochylony naprzód nad zeszytem. Zeszyt leży na kolanach. Siedzę na łóżku. Zdjąłem buty. Wietrzę nogi. Grzybica. I co? No i co? Ten chłód. Ten cień. 

Na horyzoncie moich myśli widzę mały punkt. Maleńki punkcik. Trudno rozpoznać, co to jest. Staram się przyjrzeć. Tak, to Marzena. Tak, to ona. Ta miła, roześmiana twarzyczka. Taka bliska i jednocześnie daleka. Czy jest mi już całkowicie obca? To dlaczego napisałem do niej jeszcze raz? To nie był list, tylko koperta a w kopercie znaczek i adres do mnie. Sugestia. Ostatni list. Jeżeli nie będzie odpowiedzi, zapomnę. Zapomnę, bo życie pędzi wciąż naprzód. Nie ma sensu oglądać się do tyłu za czymś tak nierealnym. Czy znajdę sobie kogoś innego? To nie jest łatwe pytanie. Nie chcę teraz nad tym się zastanawiać.

Ciągle ględzę o tych samych sprawach, powtarzam się, więc kim ja jestem, sam już nie wiem. Czy warto się nad tym wszystkim tak dokładnie zastanawiać? Czy nie lepiej po prostu pisać? Czy nie lepiej przyjmować sprawy takimi, jakimi są? Bez roztrząsania tego na elementy pierwsze. 

Dlaczego nie piszę o ludziach, o konkretnych osobach, o tym co dzieje się w hotelu? Ludzie są ciekawi. To niewątpliwie byłby ciekawy temat. Ale jeszcze nie teraz. Teraz jeszcze nie jestem gotowy, by podjąć się tak trudnego działania. To wymaga wprawnego pióra, wielu lat obserwacji i dużo, dużo obiektywizmu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz