sobota, 14 października 2023

2 czerwca 1990

Sobota


Stary Łochów 8:10


Minęła noc. To była dziwna noc. Noc dziwnych snów. Myślałem, że to nie sen i zacząłem sobie śpiewać, wesolutko, a tu ktoś szarpnie mnie za rękę. Budzę się i widzę prawdziwą rzeczywistość. Kurczę, okazało się, że to jednak był sen. Cholernie dziwne uczucie. Śmieli się ze mnie... Wtedy wieczorem jeszcze nie bardzo wiedziałem dlaczego. Dopiero rano do mnie dotarło. Śpiewałem i to na cały regulator a oni mieli radochę.

Śniło mi się, że Edzio Kołek mieszkał w jakiejś starej, rozlatującej się ruderze. Oglądałem u niego chomiki i gdzieś mi pouciekały. Ciągle ich szukałem i nie mogłem znaleźć.

Cała noc była pełna takich dziwnych snów.

Tak naprawdę to jednak chomik mi uciekł. Nie wiem, albo ktoś go ukradł, cholera go wie. Drzwi były wtedy otwarte, ale chyba bardziej prawdopodobna jest wersja, że jednak sam skurczybyk wylazł z tej śmietniczki. Cwane bestie te chomiki. Doniczka leżała na środku i służyła im za domek. Przetargały ją na drugi koniec pod ściankę i ustawiły w taki sposób, że mogły po prostu po niej wyjść.

Ten najbardziej ruchliwy spierdolił, bandyta jeden. Był najfajniejszy. Szkoda go. Nie tylko ze względu na pieniądze, bo to było sześć tysięcy, ale dlatego, że był po prostu najładniejszy i najfajniejszy.

Szukaliśmy go po całym pokoju, ale nigdzie go nie było. Może wyjdzie, jeśli zgłodnieje. Jeśli w ogóle jeszcze do tej pory nie zginął śmiercią tragiczną w łapach jakiegoś kota. Naprawdę szkoda tego zwierzaczka. To małe, ładne, urocze zwierzątko. Może dać tyle radości.

No tak, jestem już w domu. Zupełnie o tym zapomniałem. Swoją drogą, życie w hotelu zaczyna robić się ciekawe. Coraz mniej się tam nudzę. Mam te chomiki. Wieczorem biegam, a jak mam ochotę, to mogę pójść do sąsiadów na film wideo.

Sam nie wiem, kiedy ten tydzień zleciał. Znowu przywiozłem kupę pomidorów i ogórków. Przywiozłem też trochę kwiatów. Żeniszek. Bardzo ładny kwiatek. Bardzo ładnie kwitnie na niebiesko. To od Jadzi. Dobra dziewczyna. Wynosi po kilka dla mnie.

No tak, a tu jest Łochów, stary Łochów nad Liwcem. Justyna od poniedziałku zaczyna praktykę w Wieliszewie. Właśnie jutro będzie ze mną jechała do hotelu. Ciekaw jestem, jak zareaguje mój współlokator Wiesiek, gdy ją zobaczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz