wtorek, 3 października 2023

27 maja 1990

Niedziela 


Wieliszew 20:35 


Hotel pracowniczy. Leci film. Denerwuje mnie. Chyba zaraz go wyłączę, bo chcę trochę popisać. 


Już przyciszyłem. 


Doświadczam silnego stresu i frustracji. Czuję, że coś się we mnie trzęsie. Mam wrażenie, jakby coś wisiało i za chwilę miało spaść. Czegoś się boję. Sam nie wiem czego. Tracę równowagę psychiczną. Nadchodzi kolejny kryzys. 


Wyłączyłem telewizor. Potrzebuję ciszy. 


Tracę równowagę. Nadchodzą takie chwile, kiedy mam wątpliwości, czy ze mną jest wszystko w porządku. Czasami nie wiem, co myśleć o życiu, o ludziach i o tym wszystkim, co mnie otacza. Najgorsze jest to, że w tym wszystkim nie ma nic stałego, czegoś, na czym mógłbym się oprzeć. Nie ma nic, co mogłoby być filarem mojego życia. Wszystko wokół jest zmienne, złudne jak miraż na pustyni. Jedno przechodzi w drugie. Dobro i zło łączy się ze sobą i miesza także trudno je rozpoznać. Boję się, że rozpłynę się w tym wszystkim, całkowicie zatracę, przestanę istnieć jako istota ludzka. 

Kim jestem? Ciągle powraca to samo pytanie. Nigdy nie umiałem sobie na nie do końca odpowiedzieć. Czasami odnoszę dziwne wrażenie, jakbym ja sam nie był sobą. Jakby moje ja unosiło się gdzieś wysoko w przestrzeni, patrzyło na własne poczynania i śmiało się szyderczo. 

Tracę równowagę. Nie wiem, kim jestem. Boję się. Czuję się jak początkujący kierowca, któremu przekazano kierownicę pędzącego samochodu, który boi się zrobić cokolwiek, a jego ruchy są nerwowe. Wie, że musi utrzymać pojazd na drodze, bo inaczej się rozbije. 

Nie wiem, czy to, co piszę, choć w części odzwierciedla to co czuję. Nie potrafię oddać istoty tej galarety, która się we mnie tworzy. Niepewność, obawy, lęki – to wszystko odbiera mi siły. 

Choć może nie jest to lęk, a raczej niepokój, codzienne długotrwałe obawy, nie zmienia to sytuacji. Wszystko, z czym mam do czynienia jest totalnie niepewne: hotel, praca, własny dom i rodzina, własna osoba. Poza tym to wszystko wydaje mi się tak bardzo odległe i obce. Czuję się jak aktor na scenie, który nie nauczył się własnej roli. 

Ja – Jacek Gołaszewski – co to za człowiek? Milczę i szukam odpowiedzi, ale jej nie znajduję. Kim jest ten człowiek, który ukończył szkołę średnią w Miętnem koło Garwolina, pracuje i mieszka w Wieliszewie – w miejscowości pod Warszawą? Czym są jego niepokoje i obawy? 

Milczę, mam mętlik w głowie. Próbuję zebrać myśli. Czasami ciężko jest się skupić na czymkolwiek. Chcę studiować, ale czy ma to jakikolwiek sens? Nie uczę się do egzaminów, nic nie umiem. Jakim cudem mam przejść przez egzaminy wstępne? Mijają, a ja ciągle odkładam naukę. 

Wszystko wydaje się takie nierealne. Głowa mi tak niesamowicie ciąży. Podświadomie próbuję zmienić nieprzyjemny temat, ale wiem, że to jest ważne. Kiedy tak piszę i piszę, mam wrażenie, że z każdym wyrzuconym z siebie słowem jest coraz lepiej. Z drugiej strony doskonale zdaję sobie sprawę, że to coś schowało się głęboko w mojej podświadomości i wyjdzie w najmie i odpowiednim momencie. To tylko kwestia czasu. 

Co dalej?

Jutro do pracy – znowu. Terkot budzika o 4:20 i śniadanie. I znowu ci sami idiotyczni, bezmyślni, tępi brygadziści. Znowu te same śmierdzące pomidory i ta sama praca, po której czuje się tylko zniechęcenie i zmęczenie. I znowu te same słowa, polecenia. Jak długo jeszcze? 

Codziennie ludzie, twarze, obrazy. Wszystko mija, płynie. Płynie czas, wydarzenia i życie. Wszystko płynie jak nurt powolnej mętnej rzeki. Kolejny raz zadane To samo pytanie: kim jestem? 

Z mojego wnętrza patrzę na świat jak z mrocznej jaskini oczami człowieka pierwotnego. Wszystko zdaje się być tylko idiotyczną karuzelą, teatrem lalek, przedstawieniem marionetek zrealizowanym dla mnie przez kogoś innego. Tyle tylko, że ja, marny widz, nic z tego nie rozumiem. 

Doznaję coraz większego mętliku w głowie. Natłok niekontrolowanych myśli i niewypowiedzianych słów nie daje mi się skupić. Mam jedno pytanie do Boga: co się do jasnej cholery dzieje?! Panie Boże powiedz mi, gdzie ja właściwie jestem? Po jaką cholerę dałeś mi to życie? Po co ten teatr? Czy nie mógłbym teraz po prostu się obudzić w lepszym świecie? Dlaczego każesz mi czekać? 

Jedno wiem na pewno  – to nie jest sen. To moje prawdziwe życie tak właśnie wygląda. Nic już nie rozumiem. Hotel, pokój, zielona wykładzina. Jutro do pracy, znowu do pracy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz