piątek, 30 grudnia 2022

21 czerwca 1989

Środa


20:00 


To, co napisałem wyżej to oczywiście czysta fantazja. Nic takiego nie miało miejsca. Wszystko rozegrało się w mojej głowie. Nie jestem w ogóle przekonany, czy powinienem coś takiego przenosić na papier, ale jeżeli już mam wyrzucać z siebie wszystko, co we mnie jest, to nie może tu zabraknąć takich właśnie dziwnych myśli. I przyznam, że jest ich nad wyraz dużo. 

Powstają same jakby bez udziału mojej świadomości i woli. Mogę śmiało powiedzieć, że co druga myśl jest o seksie. Choć oczywiście nikomu się tym nie chwalę. Wyobrażam sobie różne sytuacje. Jestem w jakimś ciekawym miejscu i już powstaje odpowiednia do tego historyjka. Niekoniecznie o zabarwieniu erotycznym. Jednak takie powstają najczęściej. 

Erotyka to ważna część mojej rozbudowanej wyobraźni. Sam nie wiem, gdzie leżą jej granice. Codziennie mam nowe pomysły, powstają nowe historie. Są tworzone na bieżąco. Są takie, które zalegają we mnie już od dawna i czekają na swoje urzeczywistnienie w jakiejś formie. Niekoniecznie w naturze. Wystarczy mi, jeśli przeleję to na papier. Takie długo zalegające historię z biegiem czasu rozbudowuje i dodaję nowe wątki. Więc jest to coś więcej niż tylko chwilowa fantazja. 

Oczywiście są też historyjki, które powstają adekwatnie do sytuacji i później o nich zapominam. Nie potrafię powiedzieć, których jest więcej. 

Nie wiem, czy to źle, czy dobrze, ale ja już taki jestem, że przystosowuję tę naszą szarą rzeczywistość do moich fantazji, do mojej wyobraźni. Wiem, że powinno być raczej odwrotnie, że to fantazje powinno dostosowywać się do rzeczywistości, ale ja tak nie potrafię. Moja wyobraźnia jest jak wolny ptak. Nie można jej okiełznać. 

Uwielbiam budować skomplikowane, rozległe, obce, egzotyczne światy. Uwielbiam tworzyć nowych bohaterów, nieznane zjawiska i całe życiorysy. Zajmuje mi to sporo czasu, niejednokrotnie bardzo przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, ale daje tak niesamowicie dużo zadowolenia i satysfakcji, że trudno z tego zrezygnować. 

Wiem, że będę pisał. Wiem, że jestem do tego stworzony. Nie umiem bez tego żyć. Wiem, że powinienem zabrać się do tego bardziej poważnie, ale w tej chwili nie wiem jak. Chciałbym tworzyć całe powieści i myślę, że może by mi się nawet to udało. Tak, na pewno by się udało. Przy odpowiedniej ilości poświęconego na to czasu. 

Chciałbym pisać książki o tematyce science fiction albo zbliżone. Już taki jestem, że muszę opisać to, co jest we mnie to, co leży mi na sercu. Inaczej jest mi ciężko. Pisząc, pozbywam się tego zalegającego we mnie brudu, tych wszystkich rzeczy, których normalnie nie mogę powiedzieć swoim kolegom. Pisanie pozwala mi normalnie żyć, zachować równowagę psychiczną. Poza tym już niejeden raz przy pomocy tego zeszytu udało mi się rozwiązać jakiś trudny problem, z którym do tej pory nie mogłem sobie dać rady. 

Zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje. Nie wiem jak inni, ale ja mam tak, że już przez samo to, że komuś powiem o tym, co mnie dręczy, jest mi lżej. A jak nie mogę lub nie ma kogoś odpowiedniego, wystarczy, że zapiszę to w zeszycie i później na spokojnie przeczytam. Myślę, że chodzi tutaj o określenie rzeczywistej skali problemu. Często po prostu wyolbrzymiam moje zmartwienia do monstrualnych rozmiarów i dlatego nie potrafię sobie dać z nim rady. 

Kiedy mam już wszystko zapisane w zeszycie i po jakimś czasie przeczytam to od nowa, bardzo często rozwiązania nasuwają się same i są tak oczywiste, że aż trudno w to uwierzyć. Poza tym już sama świadomość, że mam jakiś sposób aby pozbyć się wszystkich złych myśli, czy frustracji sprawia, że jestem o wiele bardziej spokojny, pewny siebie i budzę się z uśmiechem na twarzy pomimo problemów dnia codziennego. 

Chciałem jeszcze raz zaznaczyć, że ja nie rejestruję przebiegu wydarzeń. Czytając to, możesz odnieść błędne wrażenie, że tak było w moim życiu. Nie było. To znaczy, było, ale tylko w jakimś małym stopniu. Wpisuję fakty raczej z obowiązku kronikarskiego, ale nie jest to moim priorytetem. Ten zeszyt, jak i wszystkie inne to moi spowiednicy i przyjaciele, których nie mogę znaleźć w realnym świecie. Ten zeszyt jest jak obojętny nieznajomy przypadkowo spotkany w pociągu. Słucha, ale wiesz, że nic z tym nie zrobi, bo za chwilę się rozstaniecie i więcej nie zobaczycie. Jeżeli ktoś słucha twoich zmartwień, to tak jakby część z nich brał na swoje barki. W moim przypadku to oznacza więcej, niż komukolwiek mogłoby się wydawać. 

Właśnie dzisiaj, a może już i wczoraj uświadomiłem sobie, dlaczego bawię się w te zapiski, dlaczego z własnej woli na jakiś czas decyduje się na ucieczkę od świata realnego. To weszło mi już w krew i nie chcę tego przerywać. Zdałem sobie sprawę, że nie chcę odejść z tego świata, nie pozostawiając po sobie choćby najmniejszego śladu. 

Kto o mnie będzie myślał, kiedy mnie to nie będzie? Przychodzisz, żyjesz, odchodzisz, znikasz, nie ma cię. Kto tobie nie myśli, nikt o tobie nie pamięta. Nie chcę tak. Chcę po sobie coś pozostawić. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś po kilkudziesięciu czy nawet po kilkuset latach weźmie ten stary, pożółkły zeszyt w swoje ręce, otworzy ostrożnie jego kartki i zacznie czytać zapiski zwykłego człowieka i nie będzie on już taki zwykły.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz