sobota, 24 grudnia 2022

18 czerwca 1989

Niedziela 


19:20 


Słońce praży, pomimo że dość mocno wieje. Wokół mnie wysoka trawa i trzciny. Opalam się. Nago. Na całym ciele czuję mocny, gorący uścisk promieni słonecznych. Słyszę szum wiatru w zaroślach i szuwarach oraz dalekie rozmowy ludzi. Też pewnie przyszli się opalać. Dziś jest cieplej niż wczoraj. Słyszę plusk fal o brzeg. Jest bardzo przyjemnie. 

Dziś Odbyła się ta wycieczka, o której pisałem wcześniej. Moim zdaniem, zresztą nie tylko moim, była źle zaplanowana. Ktoś nie pomyślał nad tym. Właściwie to byliśmy tylko w dwóch miejscach. Praktycznie nic nie zwiedziliśmy. Byliśmy tylko na plaży. Mało nie podusiliśmy się w tej blaszanej puszce bez otwieranych okien, którą nazywają osinobusem. Nie było takiego, co by nie zdjął koszulki. Ze wszystkich strumieniami lał się pot. 

Szkoda. Wycieczka mogła być naprawdę bardzo udana. Wierzę, że jest tu mnóstwo ciekawych rzeczy do obejrzenia. Mimo to ten wyjazd długo pozostanie w mojej pamięci. Dziś po raz pierwszy w życiu kąpałem się w prawdziwym morzu. Nie w jakiejś tam płytkiej zatoczce gdzie woda sięga po kolana, ale w prawdziwym, otwartym głębokim morzu. W morzu gdzie woda graniczy z niebem. Pierwszy raz w moim życiu miałem styczność z tak niesamowitą ilością wody. 

Najbardziej zafascynowały mnie wysokie fale. Kiedy płynąłem, sunąłem po nich jak na sankach z górki. Nigdy wcześniej nie pływałem takiej wodzie. Czułem się jak w wesołym miasteczku. Metr do góry, do dołu i tak dalej. Byłem przekonany, że te wielkie fale będą mnie zalewały, że będę się topił, a jednak nic takiego się nie działo. Wręcz przeciwnie, woda niosła mnie wraz ze swoim ruchem. Coś wspaniałego. Wspaniale jest tak poddać się temu wznosząco opadającemu ruchowi, który raz wynosi cię tak, że widzisz horyzont, a za chwilę zdaje się pochłaniać cię w swoich głębokich czeluściach, a mimo to nie toniesz. W pierwszej chwili byłem przerażony tym, że znajduję się w dolinie wodnej o głębokości przekraczającej półtora metra. W kilka minut później, kiedy się oswoiłem, byłem tak zafascynowany, że trudno to opisać. Ta zabawa pochłonęła mnie bez reszty. Teraz już mogę sobie wyobrazić, jak czują się surferzy na swoich deskach. Niesamowity przypływ adrenaliny. 

Co najdziwniejsze, kiedy próbowałem stawiać opór tym wysokim falom, zupełnie nic to nie dawało. Przegrywałem już przy pierwszej z nich. Od razu przykrywała mnie gruba warstwa słonej wody. No, kilka razy porządnie się napiłem, ale to nie ma znaczenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz