Wtorek
19:20
No, dziś to naprawdę niewiele spałem podczas pracy. Po obiedzie przerzucili mnie do sadzenia kapusty pastewnej. Oczywiście robiliśmy to sadzarką, a nie ręcznie. Mimo to i tak trzeba było się bardzo uwijać. Kurzyło się jak jasna cholera. Wyglądałem jak nieboskie stworzenie, no ale przez to lepiej się opaliłem. Tak mi się wydaje, bo ciemne lepiej absorbuje promienie słoneczne. Pleców jednak nie zdecydowałem się wystawić na bezpośrednie słońce. Jeszcze trochę a doznałbym poparzeń. Odpalałem brzuch i klatkę piersiową. Wyrównało się. Teraz z przodu jestem tak samo ciemny, jak i na plecach. Przynajmniej ładną opaleniznę przywiozę z tego OHP.
Z roboty do hotelu wracaliśmy osinobusem i krążyliśmy po terenie jak mucha nad krowim łajnem. Kierowca zabierał i odwoził do domu w po kolei wszystkich pracowników tego ogromnego pgr-u. Myślałem, że nigdy tam nie dojedziemy. W tej pierdolonej budzie okna się nie otwierają. Można sobie wyobrazić kilkunastu chłopów spoconych i brudnych jeżdżących prawie dwie godziny w ciasnej zamkniętej przestrzeni. Capiło jak ze starych skarpetek. Wstając, zostawiłem na siedzeniu mokrą plamę, jakbym się zeszczał. Prawdziwą rozkoszą było zaczerpnięcie świeżego powietrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz