Czwartek
20:00
Coś mnie ciągle tutaj żre. Nie wiem, komary, meszki czy jakieś inne dziadostwo. Piecze mnie już cała szyja, a nawet głowa.
Trochę łaziłem i fotografowałem, ale nie ma tu nic, co byłoby godne kolorowej kliszy. Siedzę. Gdzieś z tyłu na niebie daleko warczy helikopter. Lata wokoło już od godziny. Dziś mamy półmetek pobytu na OHP. Pewnie będzie dyskoteka.
Siedzę tyłem do wody i dziwię się, co mnie tak gryzie. W końcu się odwracam, wkładam rękę do wody i stwierdzam, że jest bardzo ciepła. Nie ma się co dziwić, grzała się na słoneczku przez cały dzień. Chyba się wykąpię.
Co ten pojebany śmigłowiec robi? Krąży nad zatoką i to coraz bliżej mnie. To zaczyna być irytujące.
Zachodzi słońce. Jego czerwona tarcza zdaje się tonąć w wodzie. Piękny widok. Niestety nie mogę tego bezpośrednio sfotografować. Mój sprzęt na to nie pozwala. Nie mam odpowiedniego filtru, który by zmniejszył ilość światła docierającego do kliszy. Wiem, bo już próbowałem i zdjęcia nie wychodziły. Film był prześwietlony. Poczekam, aż zrobi się jeszcze ciemniej.
***
Cholera jasna, przegapiłem najlepszy moment. Kiedy już miałem zabrać się do robienia zdjęć, nawalił aparat. Coś z migawką. Jestem wkurzony, bo umknęło mi tyle pięknych barw.
***
Dobra, wracam. Robi się chłodno. Chociaż w ogóle nie ma wiatru. Jak na to miejsce to trochę dziwne. Może to moje osobiste zdanie, ale zachody słońca, mimo wszystko chyba są jednak trochę mniej kolorowe niż u nas, w Polsce. Rzeczywiście jest chłodno. Widać parę z moich ust. Jestem ciepło ubrany, mam na sobie kurtkę, a mimo to jest mi zimno. Idę nad samym brzegiem polną, malowniczą drogą. Po obydwu stronach rozciągają się olbrzymie łany trzciny i tataraku. Gdzieś spośród nich dociera do mnie charakterystyczny skrzeczący odgłos trzciniaka. Jeszcze dalej nad samą wodą odzywa się wydrzyk. Zapada zmrok.
***
Docieram już na miejsce. Jest tu znacznie cieplej niż nad samą wodą. Krzaki, które tutaj rosną, tworzą specyficzny mikroklimat. Zatrzymują więcej ciepła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz