poniedziałek, 26 grudnia 2022

18 czerwca 1989

Niedziela 


20:20


No tak, ale jutro już poniedziałek. Znowu cały tydzień w pracy. A tak w ogóle to minął już półmetek tego OHP. 

Nad niebo nadciągnęły strzępiaste, białe chmury. Jasne promienie zachodzącego słońca starają się przebić przez nie długimi smugami. Wszystko wokół powoli przybiera pomarańczowo-czerwone barwy spokojnego wieczoru. Boże, aż trudno uwierzyć, że to całkiem inny, obcy kraj, że jestem oddalony od domu o setki kilometrów. Tamten świat istnieje gdzieś na peryferiach mojej pamięci jak odległa planeta. Ciekawe co oni tam teraz wszyscy robią? Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie. Tu jest tak niesamowicie przyjemnie, tu są trzciny, tu pluszcze cicho woda, tu jest moja zatoczka, tu śpiewa skowronek, tu jest mi tak dobrze. 

Jutro pracujemy za "karę" w zbożu. W sumie to nie wiem, o co im chodziło i jaka to kara. Przecież robota wcale nie jest cięższa od innych. Będziemy szli przez łany żyta, a naszym zadaniem będzie wyrywanie pozostałości jęczmienia, który sam się wysiał. To pole doświadczalne i to dlatego. Usłyszałem, że to za karę, bo któryś z nas podobno źle pracował. Według Niemców oczywiście. Mnie tam wszystko jedno. Wcale nie czuję się pokrzywdzony. 

Wyszedłem z trzciny. Jednak dosyć mocno wieje. Po wodzie wolno porusza się łabędź. Sprawdzę, czy ciepła. Zresztą to jest zbyt płytko. Poza tym trzeba już wracać. 

No, no jeszcze trochę a tyłek sobie opalę na czekoladę. Jakbym codziennie tu przyłaził i opalał się tak przynajmniej po pół godziny, to do końca OHP byłbym naprawdę brązowy, jak Mulat. No ale i tak nie będę biegał biały, jak śmierć po ściągnięciu slipów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz