Poniedziałek
19:30
Kiedy jest mi źle, kiedy czuję się fatalnie, kiedy coś mi w życiu nie wychodzi, kiedy czuję się samotny, zawsze sięgam po książkę i zanurzam się w świecie wyobraźni i iluzji. Jak na razie nie znalazłem lepszego remedium na lawinę kłopotów i zmartwień. To niesamowicie skutecznie działający lek na skołatane nerwy. Dla mnie dobra książka jest czymś w rodzaju opium, narkotyku, po którego zażyciu człowiek traci łączność z rzeczywistością i chociaż na krótką chwilę odrywa się od ziemskich spraw. To wspaniała rzecz, takie narzędzie do utrzymywania równowagi duchowej i psychicznej. Jest tylko jeden mały problem, nie można przesadzić. Zresztą tak jak ze wszystkim. Kiedy naprawdę dużo czytam, mam wrażenie, że zupełnie tracę kontakt z tym, co się dzieje wokół mnie. Tak jakby granica między rzeczywistością a fantazją się zacierała.
Książka to coś więcej niż film. Po pierwsze jest dostępna dla każdego. Każdy może wybrać to, co mu najbardziej odpowiada, co go interesuje. Po drugie w odróżnieniu od filmu, który podaje gotową przemieloną już papkę i całkowicie zwalnia od myślenia, książka pozwala zanurzyć się w świat własnej wyobraźni. Książka skłania cię do tego, byś to ty sam stworzył ten świat. Książka nie narzuca gotowych rozwiązań. Czytając, każdy przystosowuje tekst do własnej wyobraźni, usposobienia i poziomu inteligencji. Ze zwykłych czarnych znaczków, czcionek czytelnik tworzy twój subiektywny, intymny, indywidualny, nikomu niedostępny obraz świata. Autor podaję mu tylko formę, zarys zdarzenia, opisy, ale nie tworzy kompletnego obrazu. Obraz czytelnik musi stworzyć sobie sam według tego, co w nim się już znajduje. Autor podaje materiał do budowy owego obrazu świata. Dlatego dobra książka, niekoniecznie science fiction, jest jakby bramą do krainy baśni i marzeń. Kiedy siadasz przy lampce nocnej i otwierasz okładki, wchodzisz do owego świata jakby przez bramę własnej jaźni. Powiedziałbym więcej: dobra książka jest spełnieniem niespełnionych marzeń i pragnień. Choć przez chwilę ten, kto czyta, może uwierzyć, że to, czego pragnął, czego szukał, znalazł, że zostało spełnione. Jest jeszcze coś, książka pobudza apetyt na życie, na poszukiwania tego, co jeszcze nie zostało odkryte. Z drugiej strony jest kilka zagrożeń. Czasami zdarza mi się tak bardzo odpłynąć od tego, co dzieje się wokół mnie, że kiedy odkładam lekturę na półkę i wracam do mojej rzeczywistości, czuję niemal fizyczny ból. Ból istnienia, bo przecież to nie tak miało być. Zamiast być superbohaterem jestem zwykłym, normalnym, szarym człowiekiem, człowiekiem z mnóstwem problemów i kłopotów, człowiekiem, który nie radzi sobie z najróżniejszymi rzeczami. Zderzenie z moją rzeczywistością jest jak walnięcie głową o ścianę. No ale czy bez książek byłoby lepiej?
No cóż, na ten temat można by napisać cały referat. Nie mam na to czasu, ale chciałbym wszystkich gorąco zachęcić do czytania. Jak już połkniesz tego bakcyla, to on całkowicie przejmie nad tobą kontrolę i później tylko już szukasz nowych ciekawych tytułów w bibliotekach i na półkach księgarni. Tak było ze mną. Potrafię zrezygnować ze słodkiej bułki czy hot-doga na rzecz dobrej książki, ale mimo wszystko wydaje się, że jestem bardziej szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz