wtorek, 15 listopada 2022

18 maja 1989

Czwartek


22:30


Jak wspaniale jest popijać gorącą herbatę, leżąc w pościeli przy otwartym oknie, przez które wpada świeże ciepłe powietrze. Od strony szosy dobiega dziwnie donośny warkot, ciągnących z południa ciężkich tirów. Zarębska już poszła. Muszę jeszcze zszyć spodnie, które kiedyś na hali zapaśniczej rozerwałem, robiąc salto. 

Siedzę i słucham rechotu żab z pobliskich glinianek. Siedzę i słucham szczekania psów i wieczornego krzyku czajki znad pobliskich pól. Siedzę i wdycham świeże powietrze przesycone wilgocią. Na niebie srebrzy się już wielka tarcza księżyca. Za kilka dni będzie pełnia.

Już całkiem zapomniałem o dręczących mnie podczas niej koszmarów sennych. Już chyba nigdy nie dowiem się, dlaczego one u mnie powstawały. Tak jak nagle się pojawiły, tak samo nagle znikły. Bez żadnej widocznej przyczyny. Dziwne. Ciągle ten sam motyw, ten sam strach. Może to mój własny strach przed czymś, z czego nie zdaję sobie sprawy. 

Sny pojawiały się cyklicznie zawsze podczas pełni księżyca. Były bardzo przerażające. Budziłem się z krzykiem zlany zimnym potem. Od jakiegoś czasu się już nie pojawiają. Dlaczego znikły? 

Tymczasem dosyć niedawno pojawiły się u mnie nowe, bardzo charakterystyczne sny. Nie wiem, jak je określić. Nazwałbym je "snami pięknymi". One też się powtarzają. Budzę się po nich wypoczęty, zadowolony i szczęśliwy. Niosą ze sobą bardzo dużo niezwykle przyjemnych i pozytywnych wrażeń. 

Zacząłem zwracać uwagę na to, co dzieje się w moim życiu. Spostrzegłem pewną korelację. Wydaje mi się, że wszystko zależy od mojego nastawienia. Ostatnie sny stworzyły moje wewnętrzne, ukryte pragnienia. 

Musiałem zamknąć okno. Mimo iż jestem przykryty kołdrą, od przeciągu rozbolało mnie kolano. To dziwne, bo już przestało. To chyba od tej różnicy pomiędzy nogami przykrytymi kołdrą a resztą ciała wystawioną na chłodne podmuchy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz