Czwartek
17:30
Gra mnie struna nerwów. Naciągnęła się i zagrała melodię z dawnych lat, przywołując na pamięć obrazy minionych chwil. Przypomniałem sobie, jak często kiedyś chodziłem zdenerwowany. Ciągle byłem zastraszony i rozdygotany wewnętrznie. Zawsze znalazł się ktoś, kto chciał mi zagrać na nerwach. Nie byłem jednym z tych, co zgadzają się na wszystko i siedzą cicho, dlatego też często dostawałem po tak zwanej twarzy. Zawsze stawiałem opór silniejszym i starszym od siebie kolegom. Coś we mnie jest chyba od urodzenia, taka duma i honor. Nigdy nie mierzyłem sił na zamiary, dlatego zawsze przegrywałem. Nie potrafiłem ocenić sytuacji, czy dane zachowanie mi się opłaca w większym rozrachunku. Teraz jest już inaczej. Nie ma starszych ode mnie chłopaków, którzy wyciągają łapy po nie swoje, więc minął lęk. Jestem spokojniejszy i bardziej wyważony psychicznie, ale nadal zdarzają się chwile, w których stres porządnie daje mi się porządnie we znaki. Teraz dla odmiany denerwują mnie wychowawcy z internatu. Na przykład taka Zarębska albo Rusak. Teraz nie mogę znieść tego, że narzucają mi siłą swoją wolę, że każde ich polecenie powinienem wykonywać bez szemrania. Nie mogę znieść tego, jak się wymądrzają i rozkazują. Tak jakby spokojne wytłumaczenie jakiejś sprawy, było problemem nie do przeskoczenia. No ale cóż, to już koniec. Nareszcie się od tego uwolnię. Wiem, że jeszcze jest wojsko, ale to tylko dwa lata.
Pożyczyłem od Fazy'ego pięć stów. To dobry kumpel – jeden z najlepszych. Wzajemnie sobie wszystkiego pożyczamy. Kilka razy jemu też brakło forsy. Nigdy nie zawahałem się mu pożyczyć. Tak samo, jak on dziś. Chłopaki coś tam się burzyli, on natomiast bez słowa wyjął portfel i wyjął kasę.
Teraz dopiero sobie zacząłem w pełni uświadamiać, że mimo niewygody, mimo pewnych niesnasek i zadrażnień ciężko będzie rozstać się z tym internatem. W końcu tyle się tu przeżyło, a wspominać będzie się raczej te dobre chwile, te złe pójdą w niepamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz