Piątek
13:20
Byłem w Garwolinie na mszy pożegnalnej dla maturzystów. Miałem pójść do spowiedzi, ale kiedy przyszło co do czego, nie mogłem podnieść się z ławki. Nie wiem, jak to się dzieje, ale moja zła ciemna strona powraca.
Po mszy na plebanii ksiądz rozdawał dyplomy maturalne z religii. Trzeba było dopłacić za wycieczkę do Częstochowy. Dałem także 200 zł na misje. W kieszeni zostało mi zaledwie 200 zł. Jestem zły na siebie, bo niepotrzebnie jeszcze kupiłem tę książkę. Nie potrafiłem się oprzeć. Zawsze coś ciągnęło mnie do książek.
Na sobotę i niedzielę zostaję w internacie. Może niepotrzebnie. Wszyscy wyjeżdżają. Ale w domu i tak nie ma pieniędzy. Nie chcę ich jeszcze bardziej obciążać. Poza tym po tym numerze, jaki wywinąłem z tą kasą, mama straciła do mnie zaufanie i teraz tylko patrzy na mnie tak jakoś bykiem.
No nic, jakoś przeżyję ten tydzień. Później pożyczę od kogoś na dojazd do domu. A tak w ogóle to będę pisał o zapomogę, bo dawno tego nie robiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz