piątek, 16 października 2020

21 września 1986

Niedziela


23:30


I powiedz mi człowieku, jak tu ma być dobrze na tym świecie? Gdzie sprawiedliwość i gdzie Bóg. Do tej pory, wydawało mi się, że postrzeganie wszystkiego, co się dzieje w ciemnych barwach, jest zwykłą przesadą. Jednak, kiedy, prawie każdego dnia, słyszysz z mediów podobne informacje, zaczynasz w to naprawdę wierzyć.

Zajeżdżam do domu i dowiaduję się… 

Może zacznę od początku.

O tej katastrofie wiedziałem z radia. To było jakiś tydzień temu, zdaje się, że niedziela. Sprzątałem pokój, kiedy usłyszałem, że gdzieś w okolicach Łochowa wydarzyła się katastrofa kolejowa. Podano, że pociąg osobowy uderzył w towarowy. W wyniku wypadku na miejscu zginęła załoga składu osobowego. Ponadto 12 osób doznało ciężkich obrażeń ciała i zostało odwiezionych do szpitala w Węgrowie. 

Jak było naprawdę, dowiedziałem się dopiero od rodziny. To, co usłyszałem, trochę mną wstrząsnęło. Przede wszystkim, okazało się, że rannych było znacznie więcej, około 30 osób. Z opowiadań brata, dowiedziałem się, że konduktorce, która znajdowała się w wagonie służbowym, kawał blachy odciął głowę. Karetki pogotowia ściągnięte z całego województwa. Poza tym radio trochę przekłamało odnośnie drugiego pociągu, ponieważ były to jedynie dwa wagony pozostawione wczesnym rankiem we mgle. 

To jeszcze nie koniec złych wiadomości. W piątek, przed wyjazdem do domu, kiedy byłem jeszcze na praktyce, usłyszałem sygnał jadącej karetki. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że zabrali pacjenta z naszej szkoły. Jeden z moich kolegów na wuefie stracił przytomność. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jednak kto to był. Wydawało mi się, że to jeden z dalszych znajomych. 

Dopiero kiedy przyjechałem do internatu, dowiedziałem się, że to był jeden z moich najlepszych kumpli. Sylwek opowiedział, jak to było.

Jego klasa rozgrywała mecz piłki ręcznej. Nie powinien grać. Był chory. Powinienem mieć zwolnienie z wychowania fizycznego. Nie miał. Dlaczego? 

Kiedy, udał się do lekarza szkolnego, ten, zamiast wypisać mu ten papier od ręki, wysłał go najpierw na badania kontrolne. Wizyta w ośrodku zdrowia na mieście była umówiona za jakiś czas. Czekał na nią. Niestety, do tej pory musiał ćwiczyć. 

Po meczu, kiedy weszli do szatni, stracił przytomność. Dostał drgawek. Wszyscy myśleli, że to atak epilepsji, ale on zaczął wymiotować. 

Zadzwonili na pogotowie. W słuchawce usłyszeli, że w tej chwili nie ma wolnego samochodu. W tym czasie chłopak przestał dawać oznaki życia. Zaczęto reanimację. 

Pogotowie przyjechało po upływie pół godziny. Na dodatek zamiast erki, przyjechał zwykły wóz z internistą, który nawet nie bardzo wiedział co ma robić. 

Chłopak zmarł po dwóch godzinach przebywania w szpitalu.

Niech ktoś mi teraz powie, jak ma być dobrze na tym cholernym świecie?! Gdzie jest Bóg?! Prawdę mówiąc, nóż w kieszeni się otwiera.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz