Sobota
Wiatr szumi gdzieś w koronach drzew. To jakiś smutny odgłos. Jednak tutaj gdzie leżę, panuje kompletna cisza. Najmniejszy podmuch tutaj nie sięga. Leżę pośród wysokiej trawy, tu i ówdzie poprzerastanej, pożółkłą zbrązowiałą paprocią. Wokół mnie, sporym kręgiem, jak na sabacie czarownic, stoją wysokie, ciemnozielone sosny. To właśnie one, lekko się kołysząc, śpiewają tę smutną, jesienną pieśń. Nad nimi, nad tymi sosnami, wisi wysoko, a jednocześnie bardzo nisko, szaro-niebieskie mleczne niebo.
Nie jest mi zimno. Może dlatego, że jestem grubo ubrany. W momencie, kiedy wchodziłem do tego wielkiego domu, jakim jest dla mnie las, wydawało mi się opustoszały, ponury, chłodny, a nawet… nieco straszny. Ale gdy wszedłem na trochę dalej, przekonałem się, że wcale tak nie jest.
Las się zmienia, liście opadają, wiatr się nasila, ale nigdy nie umniejsza to tego, jego cudownego uroku. Dla człowieka, który naprawdę go kocha, zawsze pozostanie bajkową, niesamowitą krainą.
Może to, co powiem, wydać się jeszcze jednym, błahym stwierdzeniem, ale czuję, że muszę to napisać. W lesie, w tym cudownym raju nieobecności czuję się lepiej, niż we własnym domu. Nie będę już nawet porównywał go do internatu.
No cóż, tam to już w ogóle, doświadczam nieprzyjemnego wrażenia. Zwłaszcza wtedy, kiedy jestem sam. W tych zimnych murach otoczony tylko czterema ścianami czuję wszechogarniającą pustkę. Jest to pustka, ziejąca czeluścią korytarzy, klatek schodowych i grobowych piwnic. Włączenie radia nie pomaga. Próbowałem robić to ostatniej niedzieli.
Tutaj natomiast, mógłbym przesiadywać całymi godzinami. Sam. Chodzież, teoretycznie, nie mam nic tutaj do roboty, nigdy się nie nudzę. Nigdy. Między tymi drzewami, krzakami i pośród wysokiej trawy, czuję się całkowicie odprężony i spokojny.
Dla mnie słowo las znaczy dobry przyjaciel, który o nic nie pyta, a wszystko rozumie. Las to ktoś, do niczego się nie wtrącam i próbuje uspokoić, gdy jesteś zdenerwowany. Las to ktoś, kto otacza cię miłym, przyjacielskim ciepłem. Ten jednostajnym cichy szum wiatru mówi mi zawsze: nie martw się, o nic się nie bój, niczym się nie przejmuj, jestem z tobą, zawsze. Jego czułe ramiona otaczają mnie ze wszystkich stron, dając poczucie bezpieczeństwa małego dziecka.
W tej chwili siedzę wsparty plecami o małe, ale dość grube, drzewo. Wdycham, niesioną z wiatrem, woń jesieni. A kiedy na chwilę wiatr ustanie, słyszę różnorodne odgłosy dobiegające z pobliskiej wsi. To dość daleko, a jednak brzmią tak wyraźnie. Słyszę warkot ciągnika, ryk krów, poszukiwanie psów.
Cały świat wydaje się taki tajemniczy. Wiatr znów się nasila I zagłusza wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz