wtorek, 6 października 2020

10 września 1986

Środa


6:55


W nocy śniły mi się jakieś paskudztwa.  Nie wiem co to było: jakieś duchy, zjawy? Mimo wszystko wyspałem się dosyć dobrze.

O kurczę! Właśnie przypomniało mi się, że wczoraj miałem zrobić ten rachunek za książki. Tak się za czytałem, że zupełnie o tym zapomniałem. Będę musiał uporać się z tym dziś.


13:10


Jest dokładnie tak, jak wczoraj myślałem. Jeżeli nie mam nic do załatwienia, żadnych świstaków, dokumentów i innych spraw urzędowych, to czuję się nieswojo. Puszczam wtedy w ruch swoje myślenie. Puszczam, bo mam czas. Jeżeli natomiast, na głowie mam dużo spraw do załatwienia, wtedy sytuacja jest dokładnie odwrotna. Czuję się dobrze, bo mam świadomość, że jestem coś wart, że coś potrafię załatwić, że potrafię się zakręcić i doprowadzić pewną sytuację do końca.

Dzisiaj właśnie, zostałem wybrany łącznikiem z biblioteką. Czy jestem zadowolony? Czy ja wiem? Chyba tak.

Od początku roku, w głębi serca, pragnąłem pełnić w klasie jakąś funkcję. Chciałem być kimś, kogo się zauważa. Ten rodzaj służby, na rzecz ogółu, jest mi szczególnie bliski, gdyż często odwiedzam bibliotekę szkolną i znam wiele spraw z nią związanych. Mimo wszystko, w pierwszym momencie miałem obawy, że nie dam sobie rady, bo nigdy czymś podobnym się nie zajmowałem. Kiedy miało rozpocząć się głosowanie, trochę opanowałem. W końcu jednak machina ruszyła i klamka zapadła.

No i jestem łącznikiem. W sumie nie do końca wiem, co to oznacza, ale zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz. Sprawa tego, czy sobie dam radę, jest dyskusyjna. Jakoś to będzie, przecież różne rzeczy już robiłem.

Trzeba zacząć od tego, że nie chcę być typowym figurantem, który tylko widnieje na liście. Już w mojej głowie świtają różne pomysły, które chciałbym wprowadzić w życie. Między innymi, Chciałbym zorganizować dla klasy prenumeratę czasopism i dzienników.

Dziś już nawet rozmawiałem na ten temat z naszą panią listonosz. Dokładnie zorientowałem się, co i kiedy trzeba zrobić, żeby wszystko doprowadzić do końca. Trochę przyhamowała moje zapędy, informując mnie, że i tak wcześniej jak w połowie października nic nie załatwię.

Po lekcjach naświetliłem naszemu wychowawcy sprawę z moimi podręcznikami. Obiecał, że zorientuje się, w jaki sposób to zorganizować. Zaznaczył, że teoretycznie, może być nawet tak, iż to księgarnia będzie musiała mi wystawić ten rachunek.

Natomiast, jeżeli chodzi o to zaświadczenie, że nie pobieram żadnych zasiłków za praktyki, to sprawa nie posunęła się do przodu. Nie mogłem złapać profesora Janiszka. Jak zwykle, zawsze ma coś do roboty i nigdy go nie ma tam, gdzie powinien być.


14:10


Sylwek był w Garwolinie i zapisał się do biblioteki. Wypożyczył kupę książek. Kurde, dziesięć chyba. Ale będę miał teraz przeglądania i czytania!


19:10


No i dostaliśmy “nagrodę”. Jeszcze raz musimy zmywać stołówkę. Pani Zarębska poprosiła nas do swojego pokoju i stwierdziła, że ktoś wczoraj, podczas naszego sprzątania, wymiótł  wszystkie śmieci w kąt, wprost przy wyjściu z szatni. Gdyby było tego niedużo, to nie robiłaby problemu. Niestety, była to, dość pokaźnych rozmiarów, kupa. Spytała, czy ten, kto to zrobił, się przyzna, czy też wolimy ponosić odpowiedzialność zbiorową? Winowajca się nie znalazł, więc dymamy wszyscy po równo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz