środa, 28 października 2020

12 października 1986

Niedziela

21:30


To, co się teraz dzieje w moim życiu, można nazwać ciszą na rozległych wodach oceanu. Ale to tylko pozory. Duch nie jest spokojny gdy czasu dużo. W ostatnim czasie bardzo mało wspominałem o sobie. Raczej krótko streszczałem to, co się działo a działo się bardzo wiele. 

Muszę zacząć się od tego, że ten wyjazd załatwił mnie na amen. Mam typowe objawy przeziębienia: potworny katar, ból gardła, głowy i na dodatek kaszel. Nie ma co zwlekać. Jutro idę do lekarza. 

Aha, jeszcze jedna sprawa. Jutro nie idziemy do szkoły. Dziś byłem na sympozjum kościuszkowskim w Maciejowicach. Już wtedy czułem się źle. Prawie całe to spotkanie przespałem. Co tu się dziwić, flaki z olejem. Weszło kilku takich uczonych mośków i zaczęło tak drętwo nawijać, że nie szło wytrzymać. Kurcze, ja nawet nie wiem, o czym oni mówili. To znaczy, wiem, no… o Kościuszce, ale dokładnie? 

A teraz konkretnie. W całym internacie jest tylko 8 osób. Puste, zimne mury. Gdyby nie ten rajd, to pewnie i ja bym pojechał do domu. No, ale trzeba przyznać, że się udał. Nawet była ładna pogoda.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz