wtorek, 15 września 2020

21 sierpnia 1986

08:50


Silny wiatr, zimno. Jestem w dobrym nastroju. Idę na telewizję.


15:45


Tak jest najlepiej. Zaszyłem się wśród gęstych krzewów, kilkanaście metrów od dębu z moim gniazdem.


* * *


Na niebie pojawiły się ziemne, duże sylwetki ptaków. Przyglądam się: ogon w kształcie daszku, skrzydła postrzępione, głowa duża, dziób też... Nasłuchuję: krrrro, krrrrru – krrrrru... Nie ma wątpliwości. To kruki. Rzadko goszczą nad naszym lasem. Latają jak dla sportu, bawią się silnym wiatrem. Są trzy. Ładne, duże ptaki.


* * *


Zakwitły wrzosowiska. W okolicy jest mnóstwo całych łąk tego przepięknego, fioletowego kwiecia. Aż chce się patrzeć. Wzrok lgnie do tego cudownego widoku. W pogodne, ciepłe dni snuje się nad nimi lekka, żółtawa mgiełka pyłku kwiatowego. Pachnie miodem. Jak wejdziesz w środek to w głowie się kręci i aż trudno wyjść. Wrzos wybiera miejsca zaciszne i słoneczne.


* * *


Chodzę w brzezinach. Pełno tu wertepów. Te nierówności to ślady działalności człowieka. Drzewostan jest zróżnicowany pod względem wysokości, począwszy od olbrzymich, starych drzew, poprzez mniejsze i cieńsze i wreszcie kończąc na takich malutkich, sięgających ledwie kolan sadzonkach. Jednak najliczniejsze są tu okazy o rozmiarach 5 do 10 m.

Lubię na nie patrzeć. Ciekawe są te małe. Rosną zazwyczaj rzadko i każda z nich jest inna, choć to ten sam gatunek.

Występuje tu nie tylko brzoza, ale też sosna zwyczajna. Jest jeszcze młoda. Zazwyczaj nie przekracza metra. Jest sporo kruszyny pospolitej i dębu szypułkowego. Ten drugi w tej okolicy dorasta do dwóch metrów. Także przykuwa moją uwagę. Są to drzewa krępe, powykręcane, o gęstych i dość małych liściach. Ich krewniacy rosnący w środku lasu są wysocy, mają proste wyciągnięte gałęzie. Te tutaj wyglądają jak bonsai. Mam ochotę kilka wykopać i posadzić koło domu.

Idę dalej. Idę po kobiercu przepastnie miękkiego mchu.


23:15


Noc wietrzna, zimna, księżycowa. Jest tak jasno, że bez problemu można by czytać książkę. Skończył się koncert Sopot Festiwal '86. Podobał mi się włoski zespół Milk & Coffee z piosenką „Arrivederci amore mio”. Trzy dziewczyny jeden facet, śpiewali w San Remo.

Wszyscy już poszli spać. Ja też za chwilę się kładę. Napisałem dziś dwa opowiadanka, ale chyba nie będzie mi się chciało ich przepisywać.

Zanim położę się spać, muszę wymościć moje łóżko trawą, którą kilka dni temu wysuszyłem na gnieździe.


02:00


Dopiero teraz uporałem się z tym łóżkiem. Pracy było sporo, ale teraz będzie przyjemnie spać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz