niedziela, 27 września 2020

1 września 1986

Poniedziałek


7:10 


No i wstałem. Mamy nowy dzień, wyjątkowy dzień. Na razie jesteśmy jeszcze sami, to znaczy Sylwek i ja, w naszym pokoju. Dzisiaj dołącz do nas trzeci lokator. Jakoś cicho jeszcze dzisiaj tutaj jest. Gdyby nie widok szkoły przez okno, mógłbym pomyśleć, że jeszcze jestem w domu. Tak ogólnie to czuję się dobrze i jestem spokojny. Idę na śniadanie.


Godzina 8:05


Ciekaw jestem, o której rozpocznie się uroczyste rozpoczęcie roku w naszej szkole?


Godzina 8:30


Mżawka, wieje chłodny wiatr, niebo jest ciężkie wygląda jak odlane z ołowiu. Przed budynkiem szkoły kręci się mnóstwo ludzi. W tej chwili podjechał autobus. Zatrzymał się na parkingu. Wylewa się z niego rzeka ludzi i płynie do szkoły. Przez otwarte okno słychać granie instrumentów muzycznych. To nasz szkolny zespół przygotowuje się do akademii.


Godzina 12:30


Najnowsze wiadomości. Basen gotowy, stadion będą budować, dodatkowo własne kino. No i kto by pomyślał, że jestem tak doskonale wyposażonej szkole. Niby powinienem się cieszyć, bo to przecież, między innymi, dla mojej wygody, ale jakoś to “cieszynie” mi nie wychodzi.


Godzina 16:30


Koniec rozrywek. Co robić? Ostatecznie posprzątałem pokój i, nadal, nie mam co robić. Gdybym był w domu, po prostu, poszedłbym do lasu i byłoby całkiem fajnie. Ale tutaj? Gdzie pójść? Do parku? No tak, Sylwek śpi.

Nie, no poważnie, zaczyna mi się nudzić.

Właściwie, co ja mówię?! Wiem przecież, że muszę wykorzystać każdą wolną chwilę. Od jutra zaczyna się poważna praca. To nie zawodówka. Brrrrr…. Kiedy o tym myślę, po plecach przebiega mi dreszcz. Trudno sobie wyobrazić, ile przedmiotów na dołożyli. Na dodatek, bez przerwy, czuję pręgierz armii na karku.

Jutro muszę wziąć zaświadczenie, że się uczę, inaczej nie dostanę odroczenia. Chociaż, kto wie, może szkoła sama to wysłała? Nie chciałbym jechać na darmo.

No nie, chyba będzie lepiej, jak sam to załatwię. Nie zaszkodzi pofatygować się do sekretariatu.


Godzina 17:25


Sylwek i Mariusz (nasz dawny lokator) poszli na wieś na jabłka. Nie poszedłem z nimi z kilku powodów. Po pierwsze, mam już przykre doświadczenia w tej dziedzinie. Po drugie, planuję się wykąpać. Po trzecie, padał deszcz i jest bardzo mokro. Mimo wszystko trochę żałuję swojej decyzji. Zostałem sam, cholernie się nudzę i nie wiem, czy mi coś przyniosą.


Godzina 20:45


Jak to dobrze, jeśli człowiek uwierzy we własne siły, poczuje własną wartość i potrzebę istnienia.

Przestałem się bać, znalazłem własne miejsce w tej grupie. Wszystko stało się za sprawą zebrania, z którego właśnie wróciłem.

Zachowywałem się na nim tak, aby zwrócić na siebie uwagę. Stwierdziłem, że nikt nie ma do mnie pretensji. Absolutnie, nikt się na mnie nie złościł, nie denerwował. Działo się wręcz przeciwnie. Wszyscy byli zadowoleni, może trochę rozbawieni moją postawą. Nie była to złośliwość z ich strony. Rozbawienie było szczere.


Godzina 21:55


Uświadomiłem sobie dzisiaj, że aby…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz