00:25
W radiu „Muzyka nocą” w kuchni ciepło, a w głowie brak pomysłu.
04:00
Nie idzie mi dziś to pisanie. Dwa, ale mierne opowiadanka.
04:10
Ale mgła. Mgła i mgła. Zimno.
07:10
Nie zmrużyłem oka, ale dłużej już nie mogę.
16:00
Nie wiem, która dokładnie jest godzina. Chyba około szesnastej. Słońce już słabiej grzeje i pochyliło się już ku zachodowi. Powiewa lekki, przyjemny wietrzyk. Po niebie płyną małe i większe obłoki. Od szosy dobiegają dźwięki pojazdów. Są to przeważnie ciągniki i motocykle. Poza tym w lesie panuje cisza. Oczywiście nie licząc naturalnych odgłosów takich, jak świergot ptaków. Od strony wsi słychać poszczekiwanie psów. Właśnie się obudziłem. Diabelnie chciało mi się spać. Jak w nocy nie ma ciekawego tematu do pisania, to trudno ją przesiedzieć. Właściwie nie wiem, po co się do tego zmuszałem. Przecież ten czas i tak był nieproduktywny. Mogłem już o drugiej się położyć, ale ja chciałem koniecznie przesiedzieć do rana. Rano padłem i przysnąłem od 06:30 do 09:10. Nic to nie dało, tylko jeszcze bardziej chciało mi się spać. Później w domu byliśmy tylko we dwóch. Siostry i mama pojechały do Warszawy. Wytrzymałem do 12:30. Później wziąłem manatki i przyszedłem tutaj. Znajduję się na gnieździe. Tak, na moim poczciwym gnieździe. Oj, jak się tutaj przyjemnie śpi. Ha, gadali, że tu to właściwie nie da się kimać, bo można spaść. Da się i to całkiem swobodnie. Tylko trzeba cały czas pamiętać, nawet podczas snu, że jest się na dużej wysokości. Zależy jak kto śpi. Ja zwykle śpię w jednej pozycji, więc nie mam problemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz