Ale dobrze mi się dzisiaj spało. Jednak ciekaw jestem, dlaczego obudziłem się o czwartej rano. Znów jest ciepło a niebo czyste.
13:30
No i wszedłem do sauny. Taką sauną jest teraz nasz strych. To ciepło odbiera resztki sił, wyciska pot z każdego zakamarka ciała. Już cały jestem mokry.
13:37
Jakoś chłodniej się tu zrobiło. Pewnie słońce zaszło za chmury albo się przyzwyczaiłem.
16:35
No i zaczęło się. Chmury ciemnym płaszczem zasłoniły niebo. Zerwał się porywisty, silny wiatr. No to mamy to, czego chcieliśmy. Tylko mi nie narzekać.
Burza, jak się patrzy. Taka nie często się zdarza. Niebo rozdzierają oślepiające błyskawice, ciężkie krople uderzają w dach. Grzmoty przeszywają całe ciało, jak wybuch wulkanu. I niesie się wielokrotne echo po lesie, ciągle powtarzając ten sam rytm.
Chyba pada grad. Niemożliwe, żeby krople deszczu były aż tak ciężkie. Wyglądam przez szparę. Tak to deszcz. Takie wielkie krople.
Teraz się nasila. Już leje. Panorama lasu pociemniała.
Zaraz, zaraz... jednak z tym deszczem leci grad. Coraz go więcej. Głośno stuka o dachówki.
Nagle niebo znów rozbłysło, głośny huk szarpnął bębenkami w moich uszach. Nie wiem, do czego to można porównać.
Zrywa się wiatr, zmienił kierunek. Zacina pod kątem 45 stopni. Patrzę na pochylone drzewa i mam wrażenie, że za chwilę się połamią.
I znów trzask tak suchy i głośny, że prawie odebrało mi słuch. Szum walącego o dachówki gradu nasila się do tego stopnia, że nie słyszę własnego głosu.
Po chwili jest już nieco ciszej. Grzmoty, choć dalsze, nie ustają. Woda obfitymi strumieniami spływa z podwórka.
Nie minęła minuta, myślałem, że się uspokoiło, a tu jak nie walnie gdzieś bardzo blisko! Po kilku minutach pada już tylko drobny deszczyk, taki kapuśniaczek. Niebo zaczyna się rozjaśniać. Słychać już tylko złowrogie pomruki. Jednak od czasu do czasu coś głośniej rąbnie.
W porządku, to już i tak nie ma większego znaczenia. Po deszczu została się tylko mżawka. Świat, choć jeszcze pochmurny, stał się świeży i pachnący, jak piękna nieznajoma. Całe to zjawisko trwało jakieś 25 minut.
Ha, coś mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec. Wiatr znów się zmienił, grzmoty się nasilają. Wydaje mi się, że burza znów wraca.
Jakiś czas później. No i dobrze napisałem. Teraz to był prawdziwy pokaz fajerwerków. Dwie duże chmury zeszły się z przeciwnych stron.
19:40
Kimnąłem się po tej burzy i dopiero co się obudziłem. Dobrze mi się spało. Tyle rzeczy na dzisiejszą noc planowałem. Nie ma prądu. Będę musiał iść spać. Tyle że ja już się wyspałem. Teraz to chyba do drugiej nie zasnę. Stracony czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz