czwartek, 6 sierpnia 2020

11 lipca 1986

Zimno, tylko 16 st. C a w dodatku ten wiatr, silny wiatr, wydaje się, że poza nim nic innego nie ma.  Chmury zasłaniają słońce raz po raz. 

Wczorajszy film był bardzo dobry. Lepszy od poprzedniego. Sławek  i Sylwek dziś na niego jadą, ja chyba też. Mama pojechała do Warszawy.

Siedzę teraz na brzegu lasu, jestem w dobrym nastroju. Nie dawno wstałem, jeszcze nie jadłem śniadania. Która teraz może być godzina? Około jedenastej. Chyba tak. Zaraz pójdę do domu, muszę coś zjeść. Ale najpierw opiszę to miejsce.

Siedzę na malutkiej skarpie. Za moimi plecami znajduje się niewielki kawałek lasu. Jest dosyć rzadki. Znajduję się koło leśnego duktu. Przebiega on z mojej lewej strony. Z prawej strony mam płot, za płotem bróg z sianem, stodołę i inne zabudowania. Przede mną rozciąga się duża, prostokątna polana, porośnięta dziką trawą i roślinami bagiennymi. Polana otoczona jest gęstym, mieszanym lasem z przewagą drzew liściastych. 

Muszę iść, zaczyna padać.  


14:30


Trochę pokropiło, ale niewiele. Nie ma co robić.  


23:45


Byłem jeszcze raz na tym samym filmie, tyle że ze Sławkiem i Sylwkiem. Bardziej go zrozumiałem. Ładny film. 

Wszyscy śpią. Siedzę. Gra radio. Audycja: "Dyskoteka przed sobotą". Mam dobry humor. Jutro przyjeżdża Anka i Dorota.    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz