sobota, 15 sierpnia 2020

22 lipca 1986

Po południu


Rano myślałem, że to jakieś święto czy niedziela. Obudziłem się o 9:00, wszyscy byli już na nogach a śniadanie podano mi do łóżka. Wstałem, posprzątałem w pokoju i miałem wyjść do lasu. Myślałem, że coś napiszę, miałem już nawet pomysł, ale wpakowali mi Justynę. No i nici z pisania: a to „podaj mi coś”, a to „zagraj ze mną”... Na szczęście udało mi się jej pozbyć, kiedy przyszli chłopaki. Teraz jestem sam, ale pomysł wyparował. Nie jestem pewny, czy cokolwiek napiszę. No ale chociaż pogoda jest wspaniała: słonko, w ogóle fajnie.


Wieczorem.


Kim jesteś zjawo w dziewczęcym ciele

I skąd przybywasz boski aniele.

Widzę cię co dzień, we śnie, na jawie,

Nie mogę milczeć, myśli już dławię.

Jesteś tak piękna, nieopisana

I wciąż się zjawiasz niespodziewana.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz