wtorek, 11 sierpnia 2020

17 lipca 1986

Dziś będzie jeszcze cieplej niż wczoraj. Temperatura sięgnie 28 stopni Celsjusza i ma być bezwietrznie. Wczoraj bracia wrócili dopiero godzinę po mnie. Mamusia dopiero o dziewiętnastej. Z samego rana pojechali po zakupy. Dziś jest tak duszno, że na pewno będzie burza. 


 Wczesny wieczór


Jak tu przyjemnie! Wstałem o 10:00 w dość dobrym humorze. Od samego rana było gorąco. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Jako że nic innego nie miałem do roboty, razem z braćmi wyszedłem do lasu. Od razu ich zostawiłem. Nie lubię chodzić po lesie całą bandą. Najlepiej czuję się sam ze sobą. Przypomniałem sobie, jak Sylwek na początku wakacji znalazł takie wielkie drzewo. Pamiętam, że siedzieliśmy na mim dość długo. Było tam idealne miejsce na kryjówkę, tak, żeby zbudować gniazdo. Tak ułożonych gałęzi to ja jeszcze nigdy nie widziałem. 

Miałem plan, nawet powiedziałem bratu jak chcę zbudować ten domek. Nie uwierzył. Roześmiał się tylko:

-Ciekawe, jak będziesz tu wciągał gałęzie?

-Zobaczysz. Jak mi pomożesz, możemy już zaczynać.

Później o tym zapomniałem. No ale kiedy dziś tędy przechodziłem powiedziałem sobie, że muszę tego dokonać. Nie powiem, robota była ciężka. Jak bóbr, małym nożem powalałem młode brzózki. No, a to wciąganie na górę sznurkiem, to już było prawie ponad moje siły, ale dałem radę. Przy tym upale każda czynność jest podwójnie męcząca.
Skończyłem o 16:30, byłem brudny, spocony i zmęczony. 

No, to teraz opowiem, jak wygląda moje gniazdo i, jak je budowałem. Okazało, że tych żywych gałęzi w tym miejscu wcale nie było aż tak dużo. Najpierw musiałem wszystko dokładnie zaplanować. Później pościnałem trochę brzózek i przyciągnąłem pod ten dąb. Następnie związałem wszystkie i wciągnąłem na górę. Wybierałem grube, najgrubsze, jakie mogłem uciąć moim sierpakiem, takie by utrzymały mój ciężar. Ułożyłem je wzdłuż jedna przy drugiej, gdyż miało być to gniazdo w kształcie łóżka. Później wszystkie gałęzie układałem czubkami w drugą stronę.  

Po ułożeniu kilkunastu warstw zabrałem się do wyściełania drobnymi gałązkami. Po wszystkim moje spanie przeszło próbę generalną. Zacząłem po nim skakać i deptać. To było konieczne, gdyż upadek z takiej wysokości na pewno skończyłby się bardzo źle.  

Zapomniałem dodać, że wszystkie gałęzie skrupulatnie ze sobą powiązałem. Nie miałem z tym najmniejszego kłopotu, ponieważ to drzewo idealnie nadaje się do takich rzeczy.  Wszystko to robiłem sam, bez niczyjej pomocy. 

Teraz moje gniazdo - łoże wygląda wspaniale. Ma ponad metr szerokości i około trzech długości. Jest bardzo miękkie. Jest super, bo nie dokuczają tu komary. Jeśli chcę mam cień, jeśli nie, to mogę się nawet poopalać.  

Jedna jest tylko wada: no, te piętnaście metrów do ziemi. Po takim spotkaniu, na pewno byłby ze mnie kotlet. Piszę, a tu tak się ciemno robi, że prawie nie widać literek. Popiszę jeszcze kilka minut.  Siedzę wśród gałęzi dębu. Patrzę przed siebie, ładny widok na te brzezinki. No ale będę musiał stąd złazić.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz