Idę gęstym lasem. Korony drzew szumią nad głową. Na dole piekło. Pełno suchych gałęzi i krzaków: sterczą, zwisają, jedno na drugim. Trudno się przedrzeć, jako po kataklizmie. Najwięcej suchych jałowców, jeden od drugiego nie więcej jak pół metra.
Idę w kierunku brzezinek, już niedaleko. Jeszcze trzeba zrobić zakole lub przejść przez kupę suchych gałęzi.
No i wyszedłem na małą polankę, nie daleko szerokiej drogi. Ale jakiej drogi? Pierwszy raz tu jestem.
E tam, zostawmy tę drogę. Idę dalej w wyznaczonym kierunku.
23:45
Dziwnie się czuję. Mam mętlik w głowie. Do kina nocnego piętnaście minut. Chce mi się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz