piątek, 17 marca 2023

24 sierpnia 1989

Czwartek


20:00


Nadchodzi wieczór zakochanymi parami, 

A chmury ciągną nad ich głowami. 

Czerwone chmury, czerwone niebo 

I mgła nad polem i świerszczy granie. 

I mgła ukradkiem nadchodzi od lasu, 

A las się kłania ciemną zielenią. 

Świat dziś się kładzie do snu długiego, 

By jutro wstać z nową nadzieją. 

Bo tylko nadzieja zostaje nam dziś. 

Nadzieję mieć trzeba i w dzień i w nocy,

Choć głupich matką, to ona zostaje.  


***


Boże, znowu się boję. Nie wiem dlaczego.


***


Mam tę pracę. Nareszcie. Będę stażystą. Potrzebne są badania lekarskie. Jutro jadę do Węgrowa. Chcę zacząć już od września.


***


Co się stanie z moim światem twórczym, jeżeli nie znajdzie on potwierdzenia w życiu, jeżeli nie znajdzie realizacji. Boję się o to, że stanę się taki jak inni ludzie, przygnębiony, zaganiany, zgaszony, ograniczony przez codziennie problemy i pozbawiony marzeń. Co stanie się z moją twórczą osobowością? Jest ona zbyt słaba, aby mogła w pełni rozkwitnąć, lecz na tyle mocna, by nie dać mi spokoju do końca moich dni. Czy ciągle będę szukał i nie znajdował? Czy ciągle będę miał niespokojne sny? Wiem, że tylko w sztuce jest cel mojego życia? Może to przebłysk czegoś, co nigdy nie nastąpi. Patrzę przed siebie na perspektywę swojego życia i widzę je małe, nieciekawe i nijakie. Nie widzę w nim samorealizacji, sprawdzenia samego siebie, nie widzę w nim mojego miejsca.


***


Wczoraj mama zrobiła pranie, a teraz wszystko ładnie się suszy. Dzisiejszej nocy spałem w namiocie razem z Sylwkiem. Robi się coraz chłodniej, coraz chłodniejsze są noce. Sylwek szczękał zębami. Ja się już przyzwyczaiłem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz