Sobota
18:30
Znowu się wypogodziło. Czerwona tarcza słońca wolno opada za horyzont. Na zachodzie błękit nieba zmienia się w żółć, pomarańcz i róż. Nad polami zaczyna snuć się sennie jak babie lato sierpniowa, wieczorna mgła. W powietrzu unosi się zapach palonego drewna i pieczonej ryby. Przypomina mi on moją praktykę w Potyczy. Było to przy ujściu Pilicy do Wisły.
Dziwne. Znowu pracuję normalnie. Moja psychika wróciła do pionu. Dlaczego? Mam zajęcie. Praca, sprzątanie, nie pozwala mi na dekadenckie marne myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz