Piątek
8:55
No i jestem sam. Jestem w domu sam, bo cała reszta wyjechała do Warszawy. Mama przed wyjazdem przyniosła mi klucze do namiotu. Jestem sam i nie wiem, co robić. Chyba będę się nudził. Na razie idę na film w telewizji.
17:20
Jestem w namiocie. Znowu. Trochę padało. Nie miałem dużo roboty. Narąbałem trochę drewna i zabrałem się do obierania ziemniaków. W tym momencie przyjechali z Warszawy. Teraz mama kończy gotowanie obiadu. Właściwie to już powinienem tam być i pomagać. Zgodnie z moim dyżurem. Jednak darowałem to sobie. Wystarczy że pozmywam naczynia.
Zastanawiam się, dlaczego koledzy nie odpisują na moje listy. Już dwa tygodnie czekam i nic. Zapomnieli, czy co? Albo mają mnie głęboko w dupie.
Na spalonej od słońca łące,
Na suchej jak pieprz trawie
Opala się naga dziewczyna,
A ciało jej jest smukłe i pachnące.
Pod błękitnym niebem,
Wśród bujnej, soczystej zieleni,
W czystej, źródlanej wodzie
Nurza swe młode ciało.
Już pozostały jedynie strzępy tych pięknych obrazów. Obrazy te kiedyś tworzyły jedną, piękną, miękką całość, a czym teraz są? Bezosobową papką. Szukam w sobie dawnej świeżości. Chcę malować słowem obrazy, które pamiętam sprzed lat, lecz to niestety minęło bezpowrotnie. Teraz ten świat wydaje mi się po prostu normalny. Wszystkie piękne krajobrazy, widoki i zjawiska znormalniały, zszarzały i nie robią na mnie już wrażenia. Czy to jest początek dorosłości? Jeżeli tak, to nie chcę być dorosły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz