sobota, 11 marca 2023

18 sierpnia 1989

Piątek


8:55


No i jestem sam. Jestem w domu sam, bo cała reszta wyjechała do Warszawy. Mama przed wyjazdem przyniosła mi klucze do namiotu. Jestem sam i nie wiem, co robić. Chyba będę się nudził. Na razie idę na film w telewizji.


17:20


Jestem w namiocie. Znowu. Trochę padało. Nie miałem dużo roboty. Narąbałem trochę drewna i zabrałem się do obierania ziemniaków. W tym momencie przyjechali z Warszawy. Teraz mama kończy gotowanie obiadu. Właściwie to już powinienem tam być i pomagać. Zgodnie z moim dyżurem. Jednak darowałem to sobie. Wystarczy że pozmywam naczynia.

Zastanawiam się, dlaczego koledzy nie odpisują na moje listy. Już dwa tygodnie czekam i nic. Zapomnieli, czy co? Albo mają mnie głęboko w dupie.


Na spalonej od słońca łące,

Na suchej jak pieprz trawie

Opala się naga dziewczyna,

A ciało jej jest smukłe i pachnące.


Pod błękitnym niebem,

Wśród bujnej, soczystej zieleni,

W czystej, źródlanej wodzie

Nurza swe młode ciało.


Już pozostały jedynie strzępy tych pięknych obrazów. Obrazy te kiedyś tworzyły jedną, piękną, miękką całość, a czym teraz są? Bezosobową papką. Szukam w sobie dawnej świeżości. Chcę malować słowem obrazy, które pamiętam sprzed lat, lecz to niestety minęło bezpowrotnie. Teraz ten świat wydaje mi się po prostu normalny. Wszystkie piękne krajobrazy, widoki i zjawiska znormalniały, zszarzały i nie robią na mnie już wrażenia. Czy to jest początek dorosłości? Jeżeli tak, to nie chcę być dorosły.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz