piątek, 31 marca 2023

17 września 1989

Niedziela


11:50


Stary Łochów


Minęło już dużo czasu i powinienem był to wszystko wcześniej opisać. Zbyt wiele się tego nawarstwiło. Zbyt wiele się wydarzyło, bym mógł opisać moje pierwsze wrażenie.

Moja pierwsza praca. Na początek dali mnie do pielęgnacji goździków pod osłonami. Na bloku były same kobiety, przeważnie mężatki i matki. Ja dołączyłem do ich grupy. Z początku było nieswojo. Najmłodszy, poza tym kawaler. Nie było wiadomo, jak ze mną gadać.

Przez jakiś czas byłem wyobcowany. Rozmowy nie kleiły się. Byłem sam. Nie mieliśmy wspólnego języka. Siedziałem pomiędzy szpalerami goździków i wyrywałem drobne chwasty. Nad głową miałem szklany ogromny dach, a od ziemi ciągnął chłód i zapach wilgoci. Nie wiedziałem, czy robię źle, dobrze, szybko, czy wolno. Brygadzistka jak dała robotę, tak nie pojawiła się do końca dnia. Siedziałem więc tak skryty w kwiatach i rozmyślałem o tym, jak to ze mną będzie. Wymyślałem sobie też różne historie, żeby się nie nudzić. Nieraz przysługiwałem się i gadaniu kobiet, które wydawało mi się bardzo głupie. Jak można pół dnia gadać na jeden i ten sam temat? Jak można gadać pół dnia o prusakach, które zalęgły się w hotelu? Mówiły dwie i pół godziny na temat robaków. Poważnie. 

Dopiero po tygodniu zacząłem integrować się z tą grupą kobiet.

-Panie Jacku, prosimy na ciasto. Panie Jacku, herbatka dla pana. Pije pan?

Tak teraz do mnie mówią, hehehe…  Jestem ich młodszym kolegą. Nadal wyrywam chwasty, tyle tylko, że zacząłem się obijać. Już zdążyłem się nauczyć, że nie należy się zbytnio przepracowywać. 

To nie ma sensu. To głupie. Boję się powrotu do hotelu. Dlaczego? Zresztą, po co o tym pisać. To i tak tylko dwa miesiące. Idę do wojska. Dostałem już kartę powołania. Daleko gdzieś, nad morzem. Wojska lotnicze. Podobno będę siedział w punkcie dowodzenia i coś pisał. Czy się boję? Nie. Właściwie to, że dostałem kartę powołania, było dla mnie ulgą po pełnym napięcia oczekiwaniu. Przecież to i tak nieuniknione. Jestem spokojny, nawet gdyby o tym myślę. Może to tylko pozory. Nie, raczej nie. Zacznę się bać dopiero w ostatniej chwili tak jak przed maturą. Pewnie.


czwartek, 30 marca 2023

11 września 1989

Poniedziałek


4:40


Stacja kolejowa Tłuszcz.


Boże, jaki jestem zmęczony i senny! Po jaki chuj tak wcześnie wstawałem?! Mogłem jeszcze dobrej półtorej godziny pospać. Zachciało mi się romantyzmu, kurwa! Chciałem odprowadzić do pociągu Sławka, a teraz siedzę na tej pierdolonej stacji i nie wiem, co ze sobą zrobić. Chyba się zdrzemnę na tej ławce. Do pociągu jeszcze prawie dwie godziny. 

Dobra, coś napiszę. Kilka słów o tym wszystkim, co się wydarzyło. No tak więc mieszkam w hotelu pracowniczym. Mieszkam w pokoju 207 z trzema innymi stażystami. Zakład oferuje nam jedynie obiady. Śniadania i kolację organizujemy we własnym zakresie. Mamy kuchenkę elektryczną i grzałkę. Prowiant przywozimy częściowo z domu, a częściowo kupujemy. Jeszcze nie wziąłem wypłaty, a już wydaję mnóstwo pieniędzy. 

Chujnia, to nie tak! Oni przywożą prowiant, oni robią zakupy, bo to oni mają pieniądze. A co ja mogę zrobić? Od czasu do czasu kupuję chleb. Grzałka i kuchenka też jest ich. Ściślej jednego z nich. Ostatnio się przepaliła i przypierdolili się do mnie, że to niby ja. Tylko nawet, kurwa, nie wiem kiedy. Nie wiem, kiedy to się stało! Wkurwiłem się i powiedziałem, że jak do tego tematu w ten sposób podchodzą, to mogę w ogóle nie korzystać. Powiedziałem, że przywiozę swoją z domu. No, kurwa, przywiózłbym gdybym miał! 

No nic, na razie korzystam z jego sprzętu, ale ostrożnie. Nic nie mówi, ale wiem co myśli. Mam tego dość. Naprawdę wolałbym mieszkać sami. Sam byłbym sobie panem. Skromnie to skromnie, ale jakoś bym się wyżywił. Bez niczyjej pomocy. Nie jadłbym szynki tak jak oni, ale jakoś bym sobie dał radę. 

Jakie to przykre. Jak dziś kupiłem dżem, to nawet żreć nie chcieli. Nie lubią. Boże, ja nie mam pieniędzy! Co ja mogę kupić za te grosze? Kiełbasa? Nie na moją kieszeń. Po co to wszystko? Gdybym był sam, zjadłbym dosłownie byle co i popił gorącą herbatą. Bieda obiła mnie po karku, więc wiem, jak to jest. 

No tak, racja, jestem pasożytem. Grzałka jest ich. Oni przywożą szynkę, oni przywożą konserwy. Jemy wspólnie. Wypadałoby się zrewanżować. Tylko, kurwa, czym?! 

Ostatnio pożyczyłem pieniędzy na drogę do domu. Co mam im powiedzieć? Sorry koledzy, nie mam kasy, jestem biedny. Przepraszam, ale nie stać mnie na takie luksusowe żarcie. Korzystam na tym, ale jakim kosztem. 

No nie, w sumie to nie są źli ludzie. Napierdalają się między sobą, że aż kurz leci, ale tylko na żarty. Mnie nie ruszają. Każdy z nich jest inny. Każdy pochodzi z innej rodziny. Też nie są bogaci, ale przynajmniej mają na jedzenie. Z każdym z osobna potrafię się dogadać. To najważniejsze. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że przecież nie mogę ciągle jechać na ich rachunku. Nie na tym to polega. Najgorsze jest to, że do pierwszej wypłaty praktycznie nic nie mogę zrobić. Jadąc tutaj, nie wziąłem tego pod uwagę. Powinienem był zorganizować sobie jakieś pieniądze. Nic, muszą się przyzwyczaić. Teraz wziąłem z domu trochę ogórków i parę kilo cukru.


środa, 29 marca 2023

7 września 1989

Czwartek


17:20


Las niedaleko hotelu robotniczego.


No i chuj, długopis nie chce pisać. A tak bardzo chciałem przenieść to wszystko na papier. 


wtorek, 28 marca 2023

3 września 1989

Niedziela


21:45


Wieliszew. Hotel robotniczy.


No i jestem. Trochę się obawiałem, ale chyba niepotrzebnie. Przyjechałem. Oprócz recepcjonistki nikogo nie było. Nie licząc oczywiście mieszkańców. Na razie mieszkam sam w czteroosobowym pokoju. Rozpakowałem się i zadomowiłem. Jestem górą od tych, co dołączą później. Pierwszy wybrałem łóżko i półkę. A może będę mieszkał sam? Chociaż raczej nie. Nie chciałbym tu sam mieszkać. Nie za bardzo lubię takie miejsca. To znaczy hotele pracownicze. Wolałbym, żeby to był jakiś… no nie wiem, stary pałacyk, który tworzy jakiś mikroklimat, atmosferę, a tu białe ściany i prosty korytarz. 

No cóż, wygód specjalnych tu nie mam. Wspólna łazienka z przeciekającymi zlewami i zimnym betonem sprawia niezbyt przyjemne wrażenie. No i śniadania na własną rękę. Wolałbym jadać na stołówce. Jeden kłopot mniej.

Jakie wrażenie to wszystko na mnie zrobiło? Przyznam się, że niezbyt przyjemne. Jakoś posępnie w tym hotelu, smutno w pokoju.

Jutro o godzinie 7:00 mam się zgłosić w biurze na przeszkolenie BHP.


poniedziałek, 27 marca 2023

3 września 1989

Niedziela


10:55


W ustach i czuję gorycz, lewa ręka odmawia posłuszeństwa, ale poza tym czuję się dobrze. Położyłem się około 2:00 nad ranem, więc nie ma się co dziwić, że do tej pory spałem. To jest ostatni zapis z mojego namiotu. Nad moją głową rozciąga się brązowo zielona kopuła. Odchylam klapę. Na zewnątrz jest pochmurno, chłodno, ale przynajmniej nie pada. Po wyjściu na zewnątrz i ubraniu się wynoszę wszystkie rzeczy do domu. Żegnaj lato pod namiotem.


sobota, 25 marca 2023

2 września 1989

Sobota


16:45


Pada. Krople deszczu z szumem spadają na tropik namiotu. Na zewnątrz jest chłodno i mokro, ale tu, w środku, jest cieplutko i przyjemnie. Mógłbym tak całymi godzinami słuchać tego deszczu. Niestety jutro koniec wolnego. Koniec tego spania w namiocie. Jutro składam moje spanie i namiot. Jutro jadę do Wieliszewa, do hotelu. Od poniedziałku zaczynam pracę. Od poniedziałku zacznie się dla mnie nowe życie. Nowe zajęcia, nowe otoczenie, koledzy i wszystko inne. Trochę za dużo tych nowych rzeczy. Trochę obawiam się tego wszystkiego. No ale cóż, sam wybrałem. No w sumie nie dało się tego uniknąć. Czy tak będzie wyglądało moje nowe życie? Na podejmowaniu jedynie słusznych i koniecznych decyzji?

Muszę wybrać jedno wyjście. Jedno z dwóch. Albo znajdę sobie jakiś cel i zacznę go konsekwentnie realizować, albo całkowicie pozbędę się swoich marzeń. Nie mogę żyć w ciągłym niepokoju z tą pustką wewnątrz.

Czegoś ciągle pragnę, za czymś tęsknię, nie umiem znaleźć sobie w życiu miejsca. Ten ciągły nakaz poszukiwania. Czy kiedykolwiek zaznam spokoju?

Jakie to wszystko głupie. Czuję tak wielkie rozczarowanie w stosunku do mojego życia. Jestem zawiedziony, że nie dało mi on od tego czego potrzebuję. 

Nie, to nie tak. Boże, ja w ogóle nie widzę sensu tego swojego cholernego życia! Jest bzdurne i denne.

No wiem, będziesz się pewnie ze mnie śmiać. Może to ja jestem jakiś inny, dziwny. Dlaczego miłość ma być tylko wytworem mojej wyobraźni, istnieć tylko w bajkach, w telewizji i na kartkach powieści? Dlaczego jest nie dla mnie? Dlaczego sam mam jej nie doświadczyć?


piątek, 24 marca 2023

31 sierpnia 1989

Czwartek


10:00


Nie miałem pojęcia, że zabicie świniaka może być dla mnie mocniejszym przeżyciem niż pożar własnego domu. Naprawdę dużo mocniej odbiło się to w mojej podświadomości. Przejawia się to nawet w moich snach. Już drugi raz mam podobny sen. Nie wiem, jak to opisać. Po prostu śmierć. Coś, co jeszcze przed chwilą było żywym, sprawnie działającym organizmem, jest tylko kilogramami mięsa do zjedzenia. Nie rozumiem tego. To znaczy, świadomie wiem, o co chodzi i akceptuję to. Niestety moja podświadomość sobie z tym nie radzi. Obraz śmierci powraca i mnie męczy. Olbrzymia dziura w szyi po nożu, przez którą ulatuje wraz ze strumieniem krwi życie. Wielka dziura zrobiona długim, rzeźnickim nożem i strumień gorącej, parującej krwi. 

Śniło mi się, że byłem tym siniakiem i że to mnie zrobiono tę dziurę w szyi koło obojczyka. Nie odczuwałem bólu, tylko brak krwi. Serce dławiło się powietrzem. Musiałem się położyć, czułem się źle, nawet po przebudzeniu. 

Nie mogę pozbyć się widoku tej dziury. Ciągnie się za mną ten obciążający widok. Czy to możliwe, że to takie na pozór błahe wydarzenie, tak mocno mnie zmieniło? Przecież wtedy, kiedy przy tym byłem i trzymałem blaszaną miskę, bo trzeba było zrobić kaszankę, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Myślę, że już zawsze będę zadawał sobie pytanie: dlaczego my ludzie musimy robić takie rzeczy?


23:30


Ciągły niepokój, ciągły lęk. Przed czym? Nie wiem. Ciągle się miotam, ciągle szukam. Czego? Nie wiem. Nie chcę być, jak tysiące innych szarych ludzi, jednostką w ludzkiej anonimowej masie. Chcę w to życie wnieść swoją niepowtarzalną, indywidualną cząstkę. Życie powinno mieć cel, do którego człowiek powinien dążyć.

Jutro jadę do Wieliszewa.


czwartek, 23 marca 2023

31 sierpnia 1989

Czwartek


2:00


Ubiegłego dnia byłem w Równem. Wziąłem wyprawkę. Niewiele tego. Kołdra, koc – używane. Poduszka – nowa. Trochę drobiazgów potrzebnych do domu. Były ze mną dziewczyny. Pomagały mi to wszystko taszczyć. Lekkie, ale gabarytowe. Dziś jadę do Węgrowa po odbiór wyników badań.


***


Daleki, piękny świat. Podróże morskie. Luksusowe promy, hotele, restauracje. Ciepłe kraje, palmy, morze, piękne dziewczyny. Długie wieczory, szaleńcze zabawy, świetne wino, równi kumple. Nieznane przygody, tajemnicze wyprawy. Przede wszystkim piękna i szczęśliwa miłość. To wszystko bez mojej woli tworzy obraz w mojej głowie i nie daje mi spokoju.


***


Kurwa, rzeczywiście wczoraj wycięli krzaki przy szosie po drugiej stronie naszego ogrodzenia. Po chuju. Wszystko teraz widać. Zbyt cienka warstwa tego bzu została. Gałęzie, które pozostały po wycięciu tego wszystkiego przerzuciłem z Justyną na naszą stronę.

Mocno wieje. Ze wschodu. Zrobiło się bardzo zimno. Nieprzyjemnie. W ogóle robi się coraz chłodniej. To chyba moja ostatnia noc w namiocie. Jutro go składam.


środa, 22 marca 2023

30 sierpnia 1989

Środa


1:00


Znowu zaczyna padać. Całe niebo zasnuło się chmurami. Mimo to jest fajnie, bo jestem w namiocie. To jedna z ostatnich nocy w namiocie. Pod koniec tygodnia będę musiał go zwinąć.

Dziś ani Sylwek, ani Monika, ani Justyna nie posprzątali swojego rejonu. Ciekawe jak będzie, kiedy zacznie się rok szkolny? Pewnie wszystko wróci do stanu poprzedniego. Niestety cały dom posprzątałem sam.

Z samego rana jadę po wyprawkę do domu dziecka.


wtorek, 21 marca 2023

29 sierpnia 1989

Wtorek


14:10


Justyna sprawia nam wszystkim kłopoty. Jest agresywna, kłótliwa, od wszystkich dużo wymaga tylko nie od siebie. Każdego chce sobie podporządkować. Codziennie robi awantury o różne, czasami bardzo drobne rzeczy. W ciągu kilku sekund potrafi każdego wyprowadzić z równowagi.

Na przykład wczoraj rzuciła w Monikę kapeluszem słonecznika tylko za to, że ta jej coś powiedziała o złym czy niedostatecznym sprzątaniu. Mamę wyzwała od kurew i dziwek  za to, że weszła z brudnymi nogami na świeżo umytą podłogę. 

My, pozostali między sobą jakoś się dogadujemy. Jedynie Justyna nie da sobie nic wytłumaczyć. Oczywiście w wielu sprawach na rację, ale to nie jest sposób na rozwiązywanie problemów. Jej zachowanie jest poniżej jakiejkolwiek krytyki. 

Dopiero co wkroczyłem w dorosłe życie i moje myślenie znacznie się zmieniło w ostatnich miesiącach. Zdaję sobie sprawę, że ona przechodzi trudny okres i na pewno jest jej ciężko. Próbuję ją zrozumieć, poznać charakter, motywy postępowania, ale jak do tej pory zawsze wracam do punktu wyjścia. 

Nawet trudny okres w życiu nastolatki nie tłumaczy tak agresywnego, negatywnego zachowania. Nie wiem, co robić. Z nią naprawdę trudno wytrzymać. Czy będę się musiał z nią męczyć, aż do momentu kiedy wyprowadzę się z domu? Pewnie tak. Ale i tak będę musiał tutaj przyjeżdżać na weekendy. 

Nie wiem, gdyby nie ona wszystkie sprawy organizacyjne, rodzinne załatwione by były sprawnie, szybko i w spokoju. 


poniedziałek, 20 marca 2023

29 sierpnia 1989

Wtorek


13:50


Dość mocno wieje. Nie jest zbyt ciepło, ale też nie za zimno. Po niebie ciągną ciemne, ciężkie chmury, ale nie tworzą zwartej masy. Powietrze jest świeże, ostre, zjonizowane. Cały wczorajszy dzień padał deszcz. Dzisiejsza noc była pogodna, dlatego dzisiaj jest dosyć ciepło. To wszystko robi wrażenie wiosny lub jesieni, ale na pewno nie lata. Drzewa są jeszcze całkowicie zielone.

Jesteśmy sami w domu. Mama i Justyna w Warszawie. Miały wrócić około 12:00, ale jakoś ich nie widać. Monika bierze swoje rzeczy, Sylwek grzebie w swoich rupieciach, a ja szwędam się z kąta w kąt po posprzątaniu pokoju.

Wczorajszej nocy śniło mi się, że posiadałem zdolność telekinezy i mogłem przenosić przedmioty w powietrzu. W sumie przyjemny sen. Dzisiejszej nocy znowu powrócił koszmar, który nawiedza mnie systematycznie co jakiś czas. Dawno go nie było, ale wrócił. Jeszcze inny dzisiejszy sen był o tym, że ktoś chciał podpalić nasz dom. I śniło mi się też o tym, że robotnicy, którzy remontowali ulicę myśliwską, wycięli krzaki, które osłaniają nasz dom. Rosną poza rowerem. Było widać to, co dzieje się na naszym podwórku. 

Zastanawiam się tylko, czy te sny w ogóle coś znaczą. Wątpię. One też stały się nijakie i bezbarwne.

Byłem w Łochowie. Pobrali mi krew na WR. Odbiór wyników za tydzień w czwartek.

Podświadomie obawiam się pracy, którą mam podjąć. Jest jeszcze tyle do załatwienia. Nawet jak ją podejmę i wszystko będzie gotowe, nie mam pojęcia, jak się będę czuł w roli etatowego pracownika. Praktyka czy OHP to zupełnie coś innego. 


niedziela, 19 marca 2023

28 sierpnia 1989

Poniedziałek


30 minut po północy


Jest ciemno, jest noc. To prawie koniec miesiąca. Wrzesień przyniesie nowe wydarzenia, wrzesień przyniesie nowe doświadczenia. Zastanawiam się, jak to wszystko będzie. Trochę się tego wszystkiego boję. Będę mieszkał w hotelu robotniczym. Niezbyt wygodne miejsce, ale musi wystarczyć. W sumie i tak to mi to miejsce wydaje się wspaniałe. Będę mógł się urządzić po swojemu. Jak będzie wyglądała moja praca? Mogę się tylko domyślać. Byłem tam na praktyce.

Dzisiaj na to prześwietlenie wybiera się ze mną też Sylwek. Zrobimy taką zamianę. I tak się nikt nie pozna. Wydaje mi się, że mi już wystarczy tego promieniowania rentgenowskiego. W tym roku byłem już prześwietlany dwa razy.


14:30


Jestem w swoim namiocie. Jestem w swojej małej, ale ciepłej i wygodnej norce. To mój kawałek świata. Indywidualny, prywatny, niedostępny. Lubię to miejsce, lubię tu przebywać.


sobota, 18 marca 2023

27 sierpnia 1989

Niedziela


Letnie pełne słońce nie grzeje już tak jak w czerwcu, ale nadal jest ciepło. Powiewa przyjemny wiatr. Jutro jadę do Węgrowa na prześwietlenie klatki piersiowej. W domu senna atmosfera. Sylwek śpi, mama śpi, Monika opala się na słońcu. Justyna smaży placki, a ja większość czasu spędziłem w namiocie.


piątek, 17 marca 2023

24 sierpnia 1989

Czwartek


20:00


Nadchodzi wieczór zakochanymi parami, 

A chmury ciągną nad ich głowami. 

Czerwone chmury, czerwone niebo 

I mgła nad polem i świerszczy granie. 

I mgła ukradkiem nadchodzi od lasu, 

A las się kłania ciemną zielenią. 

Świat dziś się kładzie do snu długiego, 

By jutro wstać z nową nadzieją. 

Bo tylko nadzieja zostaje nam dziś. 

Nadzieję mieć trzeba i w dzień i w nocy,

Choć głupich matką, to ona zostaje.  


***


Boże, znowu się boję. Nie wiem dlaczego.


***


Mam tę pracę. Nareszcie. Będę stażystą. Potrzebne są badania lekarskie. Jutro jadę do Węgrowa. Chcę zacząć już od września.


***


Co się stanie z moim światem twórczym, jeżeli nie znajdzie on potwierdzenia w życiu, jeżeli nie znajdzie realizacji. Boję się o to, że stanę się taki jak inni ludzie, przygnębiony, zaganiany, zgaszony, ograniczony przez codziennie problemy i pozbawiony marzeń. Co stanie się z moją twórczą osobowością? Jest ona zbyt słaba, aby mogła w pełni rozkwitnąć, lecz na tyle mocna, by nie dać mi spokoju do końca moich dni. Czy ciągle będę szukał i nie znajdował? Czy ciągle będę miał niespokojne sny? Wiem, że tylko w sztuce jest cel mojego życia? Może to przebłysk czegoś, co nigdy nie nastąpi. Patrzę przed siebie na perspektywę swojego życia i widzę je małe, nieciekawe i nijakie. Nie widzę w nim samorealizacji, sprawdzenia samego siebie, nie widzę w nim mojego miejsca.


***


Wczoraj mama zrobiła pranie, a teraz wszystko ładnie się suszy. Dzisiejszej nocy spałem w namiocie razem z Sylwkiem. Robi się coraz chłodniej, coraz chłodniejsze są noce. Sylwek szczękał zębami. Ja się już przyzwyczaiłem.


czwartek, 16 marca 2023

23 sierpnia 1989

Środa


23:50


Pachnąca świeżością pościel tuli mnie do ciepłego, przyjemnego snu, a noc swym ciemnym płaszczem nakryła świat, budząc do życia szczekanie psów. Swoją pościel sam wyprałem, w resztce proszku i pasty do prania. Zrobiłem to w nocy. Byłem zmęczony, ale jaką mam przyjemność, gdy zanurzam się w jej ciepłym, pachnącym wnętrzu. Na pewno przyniesie wspaniałe sny.

Ta pościel przywiodła mi na myśl odległe zdarzenie, kiedy będąc w czwartej klasie podstawówki, trafiłem do placówki opiekuńczo-wychowawczej w Izdebnie koło Garwolina. Dali mi wtedy wspaniałą dresową, elastyczną piżamę. Pierwsza noc w nowym miejscu. Ani wcześniej, ani później nie miałem takiej piżamy. Mimo iż przebywałem tam tylko trzy miesiące, ta placówka bardzo przyjemnie mi się kojarzy. W przeciwieństwie do domu dziecka w Stoku Lackim.

Byłem dziś w Równem. Swoją wyprawkę odbiorę za tydzień. Jutro razem z Sylwkiem jadę do Wieliszewa. Może tam znajdę wreszcie jakąś pracę.


***


Nareszcie wszystko wraca do normalności. Już nikogo nie trzeba gonić, nie trzeba przypominać, że ma posprzątać. Zadziwiająco szybko weszło to w życie. Są tylko dwie rzeczy, o które musimy zadbać. Po pierwsze, żebyśmy szanowali swoją pracę. Każdy z nas musi wyrobić w sobie nawyk czystości i sprzątać po sobie. Druga rzecz jest oczywista i wszystkim wiadoma. Trzeba pozbyć się tego cholerstwa, bo nie można z tym tak żyć. Trzeba wysprzątać każdy kąt, każdy zakamarek, wtedy może coś to da. 

Dziś przed południem było dużo słońca i gorąco. Poza tym lekki wiatr. Po południu zrobiło się pochmurno i powiało nieco silniej.


środa, 15 marca 2023

22 sierpnia 1989

Wtorek


16:35


Przed obiadem fale ciepłej wody obmywały moje ciało, po obiedzie podmuchy letniego, południowego, silnego wiatru. Spada ciśnienie i chyba nie pójdę już drugi raz nad Liwiec. Szkoda, byliśmy tam tylko godzinę.

Jutro razem z Sylwkiem jadę do Równego. Sylwek odbierze swoje pieniądze z rachunku za kupione rzeczy, a ja wyprawkę, bo to już koniec mojej przynależności do domu dziecka. Staję się samodzielny. 


wtorek, 14 marca 2023

21 sierpnia 1989

Poniedziałek


19:10


Tak nie może być. Nie mogę przecież ciągle żyć w cieniu innych. Nie mogę przecież całe życie stać na uboczu. Wiem, że muszę się za to wszystko wziąć, bo nie ma nikogo innego, kto by to wszystko ogarnął. Organizmowi, jakim jest nasza rodzina, potrzebna jest głowa, aby mógł prawidłowo funkcjonować. Muszę się nią stać. Powoli drogą parlamentarną i demokratyczną muszę pogodzić obie strony: opozycję i koalicję. Nie będzie to łatwe, ale wiem, że nie ma innego wyjścia.

***


Mam bardzo mało czasu. Duszny, wilgotny upał zmusił nas do ucieczki nad rzekę. Zużyłem tam 80% całej swojej energii. Jestem wypompowany.


poniedziałek, 13 marca 2023

19 sierpnia 1989

Sobota


18:45



Uciekam od tej myśli tak bardzo, jak tylko się da. Mimo że przekonałem się na własnej skórze, to jeszcze próbuję w to nie wierzyć. Próbuję wynajdować inne wyjaśnienia. Mówię sobie, że to niemożliwe, ale niestety ta myśl powraca jak bumerang, bo jest realna i prawdziwa. 

Nie ma co owijać w bawełnę, w naszym domu zalęgły się pchły! 

To prawda, brutalna i przykra prawda. Kurwa mać, ja pierdolę, tylko tego nam brakowało! Skąd to kurewstwo się wzięło?! Skąd one w naszym domu? Przecież nigdy ich nie było. 

Kurwa, ale teraz są! Na początku, kiedy Justyna mówiła, że coś ją oblazło i pogryzło jej nogi, w ogóle w to nie chciałem wierzyć. Jeszcze wczoraj, gdy Sylwek mnie zapewniał, że na, że na pewno to są pchły, to się śmiałem. Tłumaczyłem, że musiał się pomylić, że to pewnie meszki, bo w sieni stoją zgniłe pomidory. I kurwa, aby mu pokazać mój lekceważący stosunek do tej sprawy, bo mówił, że z podłogi nogi mu oblazły, rozłożyłem na niej koc i kołdrę i położyłem się. Tak oglądałem festiwal w Sopocie. No i nic.

Aż tu dopiero w namiocie coś mnie tak ujebało, że się poderwałem, zaświeciłem latarką i przyjrzałem się dokładnie. Boże kochany, to na pewno nie była meszka. Czarny owad wpił się w moją skórę. Próbowałem to zagnieść, ale wcale to nie było takie proste. Twarde to kurewstwo i sprężyste. Wymknęło mi się spod palca i czmychnęło gdzieś w chuj. 

Przebiegł mnie zimny dreszcz. Wyciągnąłem wszystko z namiotu i wytrzepałem. I nie wiem, czy to, co później łaziło, to było tylko moje głupie wrażenie, czy rzeczywiście to robactwo. W każdym razie zasypiałem w nieprzyjemnym nastroju. Dzisiaj sytuacja powtórzyła się i to nawet kilka razy.

No kurwa, fakt. Co robić? Zostaliśmy postawieni w trudnej sytuacji. Jak się z tym cholerstwem rozprawić? Nie jest jeszcze tego dużo? Jak zapobiec rozprzestrzenianiu się. 

Dyskutowaliśmy o tym wczoraj i doszliśmy do wniosku, że  przede wszystkim musimy zadbać o bezwzględną czystość. Każdy zakamarek trzeba wymyć, wysprzątać, wyrzucić stare szmaty, niepotrzebne graty i rupiecie. Nawet tam, gdzie się w ogóle nie sprzątało do tej pory. Komórka, pustostan, a przede wszystkim tą ich wylęgarnię, czyli strych. 

Tylko swoją drogą kto odważy się tam wejść? Najpierw pasowałoby, a może jest to nawet niezbędne, jakimś owadobójczym środkiem to wszystko spryskać. Proponowałem SIARKOL do spalania razem z trociną. Stosuje się go do odkażania szklarni. Mocne kurewstwo jak jasny chuj. Działa na tej zasadzie, że gaz powstały ze spalania jest bezwodnikiem kwasu siarkowego. W połączeniu z wodą otrzymuje się ten właśnie kwas. Woda to każda wilgoć. Zabija wszystko, co żyje, od wirusów, po pajęczaki. Od bakterii, grzybów, na owadach kończąc. Zabija też rośliny i większe zwierzęta. 

To dobry środek. Tylko jak go dostać? No i pewnie sporo kosztuje, a i z forsą akurat jest krucho. Można zastosować też inne, bardziej znane środki jak MUCHOZOL i SANITOZOL lub preparat do zwalczania mrówek faraonek i pluskiew. Stosowali go u nas w internacie. 

Tylko kto tego wszystkiego dopilnuje? Kto się tym wszystkim zajmie? Tej sprawy nie można zlekceważyć. Nie należy panikować, ale też w żadnym wypadku tak postępować, żeby nic nie robić. 

Nie chcę myśleć, co będzie, jeżeli ta sprawa wyjdzie na jaw. Może już krążą plotki. Każdego powinna obowiązywać bezwzględna czystość i higiena osobista. Mnie nikt nie musi tłumaczyć, że do brudnego ciała każde robactwo ciągnie i dlatego już dziś myję się cały.

Zastanawiam się, skąd to się wzięło. Z brudu? Tak, to prawdopodobne. Ale przecież ostatnio nawet się poprawiło z czystością. Pod łóżkiem czysto i podłogi pozmywane. Sylwek mówi, że od tych upałów i wilgoci. Podobno w internackich piwnicach jest tego od cholery. Był przecież na tym OHP, dlatego zna się na tym świństwie. 

Wiadomo pod ponad wszelką wątpliwość, że koty mogą przenosić także i ludzkie pchły. Kot jak kot, wszędzie wlezie, a za swoich sąsiadów nie gwarantuję. Od nich mogły przywędrować. A na strychu jest kupa starych, zakurzonych szmat, nikt tam nie zagląda tylko koty. 

Ostatnio zdechły u nas na jakąś chorobę kocięta. Były w sieni i w domu, a pcheł było na nich cały rój. Tyle że kocich. Kocie są większe brązowo-czerwone, ludzkie natomiast czarne z długimi tylnymi nogami, ale kto wie, co tam po nich łaziło.

Co sądzą o tym inni? Co sądzi o tym mama, Monika i Justyna? My wszyscy, jeśli nawet wiemy, jesteśmy pewni, to nie wyobrażamy sobie, że może być to groźne. Do jakiego stopnia dokuczliwe? Mama nadal nie jest pewna, czy to pchły, czy meszki. Justyna najbardziej na tym ucierpiała, więc nie ma wątpliwości. Natomiast Monika, nie wiem. Ale jakoś trzeba żyć i jakoś się żyje.

W poniedziałek robimy generalne pranie pryskanie i sprzątanie. To nie Może tak zostać.


niedziela, 12 marca 2023

19 sierpnia 1989

Sobota


18:30


Znowu się wypogodziło. Czerwona tarcza słońca wolno opada za horyzont. Na zachodzie błękit nieba zmienia się w żółć, pomarańcz i róż. Nad polami zaczyna snuć się sennie jak babie lato sierpniowa, wieczorna mgła. W powietrzu unosi się zapach palonego drewna i pieczonej ryby. Przypomina mi on moją praktykę w Potyczy. Było to przy ujściu Pilicy do Wisły.

Dziwne. Znowu pracuję normalnie. Moja psychika wróciła do pionu. Dlaczego? Mam zajęcie. Praca, sprzątanie, nie pozwala mi na dekadenckie marne myśli.


sobota, 11 marca 2023

18 sierpnia 1989

Piątek


8:55


No i jestem sam. Jestem w domu sam, bo cała reszta wyjechała do Warszawy. Mama przed wyjazdem przyniosła mi klucze do namiotu. Jestem sam i nie wiem, co robić. Chyba będę się nudził. Na razie idę na film w telewizji.


17:20


Jestem w namiocie. Znowu. Trochę padało. Nie miałem dużo roboty. Narąbałem trochę drewna i zabrałem się do obierania ziemniaków. W tym momencie przyjechali z Warszawy. Teraz mama kończy gotowanie obiadu. Właściwie to już powinienem tam być i pomagać. Zgodnie z moim dyżurem. Jednak darowałem to sobie. Wystarczy że pozmywam naczynia.

Zastanawiam się, dlaczego koledzy nie odpisują na moje listy. Już dwa tygodnie czekam i nic. Zapomnieli, czy co? Albo mają mnie głęboko w dupie.


Na spalonej od słońca łące,

Na suchej jak pieprz trawie

Opala się naga dziewczyna,

A ciało jej jest smukłe i pachnące.


Pod błękitnym niebem,

Wśród bujnej, soczystej zieleni,

W czystej, źródlanej wodzie

Nurza swe młode ciało.


Już pozostały jedynie strzępy tych pięknych obrazów. Obrazy te kiedyś tworzyły jedną, piękną, miękką całość, a czym teraz są? Bezosobową papką. Szukam w sobie dawnej świeżości. Chcę malować słowem obrazy, które pamiętam sprzed lat, lecz to niestety minęło bezpowrotnie. Teraz ten świat wydaje mi się po prostu normalny. Wszystkie piękne krajobrazy, widoki i zjawiska znormalniały, zszarzały i nie robią na mnie już wrażenia. Czy to jest początek dorosłości? Jeżeli tak, to nie chcę być dorosły.


piątek, 10 marca 2023

17 sierpnia 1989

Czwartek


23:55


Ładna, cicha, spokojna, księżycowa noc. Ten spokój i jej urok skłaniają do refleksji, do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem. Może częściowo spowodował to Sylwek. Od kiedy pojawił się w domu, zaczęło się coś zmieniać. Nie wiem. 

Stoję na progu mojego dorosłego, samodzielnego życia i boję się go przekroczyć. Stoję na rozdrożu moich życiowych dróg i nie wiem, którą wybrać. Lękam się decydować o sobie. 

Zastanawia mnie, czy dam sobie w tym życiu radę. Czy sobie go ułożę? Trudno jest cokolwiek sobie ułożyć w naszych, przecież tak trudnych, czasach. W naszych czasach trzeba umieć kombinować, by w ogóle utrzymać się na powierzchni. Ja tego nie potrafię. 

Patrzę na brata i chociaż wiem, że nie powinna, rośnie we mnie zazdrość. W każdym towarzystwie, gdzie tylko się pojawi, w każdej nowej grupie umie się odnaleźć. Szybko się z nią identyfikuje i integruje. Potrafi zająć w niej czołowe miejsce przy i to wspólnej aprobacie. 

Na przykład dziś nad rzeką w grupie nieznajomych chłopaków potrafił pokazać, kim jest. Skoczył z najwyższego miejsca do wody po kolana. Nikt z nich tego nie potrafił. Od razu uzyskał ich uznanie i podziw. Ja wolałem nie ryzykować, chociaż może by i się udało. 

Ja zawsze miałem z tym problemy. Właśnie ciężko adoptuję się w nowym środowisku, w nowej grupie. Nie lubię zmieniać towarzystwa, nie wychodzi mi to dobrze. Co innego stare towarzystwo, które mnie zna od lat, na przykład moja klasa, która wie, kim jestem, akceptuje mnie i czuję się w niej dobrze. Natomiast gdy są jakieś wyjazdy plus jeszcze całkiem nowi ludzie, zawsze mam kłopoty. Albo biorą mnie za idiotę, albo pod nogi. Albo jedno i drugie. To niezbyt przyjemne. 

Czy tak będzie w moim życiu? Co muszę zmienić? Jak żyć? Potrzebny jest mi ktoś, to byłby obok mnie, trzymał mnie za rękę. A może i nie?


***


Poprzedniej nocy o 4:00 nad ranem było całkowite zaćmienie księżyca. Oglądałem to bardzo ciekawe zjawisko.


czwartek, 9 marca 2023

17 sierpnia 1989

Czwartek


21:25


Zerwał się silny wiatr. Aby nie padało.


***


Nie wiem, w jakim stopniu jest to lipa, a w jakim na poważnie. W każdym razie, jak dotąd w domu jest czysto. Uczymy się demokracji. Ja to tak nazwałem. Najważniejsze jest to, że mówimy sobie prawdę. Nie owijamy w bawełnę, ale mówimy prawdę, prosto w oczy. Wszystkie problemy, no przynajmniej te dotyczące mieszkania, omawiamy wspólnie. Szukamy nowych dróg rozwiązania i poprawy sytuacji. Chodzi o to, aby było czysto.

Justyna się trochę zmieniła. Może niezbyt dużo, ale to jednak coś już daje. Powiedziałem jej prosto w oczy, co o niej myślę. Powiedziałem jej, żeby nie grała ważniaczki, bo nie jest w tym domu dyrektorem. Jest tak samo ważna, jak my wszyscy, równa nam, więc jak coś jej nie pasuje, to niech mówi, a nie robi fochy i łaskę, że posprząta pokój i to na odpierdol. 

Spytałem, czy jest z nami, czy przeciwko nam. Przystała do nas, biorąc do sprzątania sień. To za mało. Sytuacja sama się rozwiązała, gdy zrobiliśmy ruchome dyżury. Dziś ma się a jutro co innego. Zresztą Justyna boi się koalicji, którą obiecałem utworzyć przeciwko niej.

Na razie w domu jest spokój. Każdy ma co robić i nie przychodzą mu do głowy głupoty. Zresztą dzień jest wypełniony po brzegi. Codziennie jest gorący obiad i dobrze, tak powinno być. Tak jest prawidłowo.


***


Chyba zanadto angażuję się sprawy dnia codziennego. Zbyt dużo szarości w mojej głowie. W miejsce pustki, która jeszcze do tej pory była, pojawia się jakaś dziwna bezkształtna maź, substancja, której nie potrafię rozpoznać. Staję się zwykłym, szarym, pozbawionym marzeń człowieczkiem. To niezbyt dobrze. Może zbyt mało czytam. Może nie mam kontaktu z szerokim światem i z ludźmi.


środa, 8 marca 2023

17 sierpnia 1989

Czwartek


19:10


Oddychać coraz ciężej. Pot zaczyna płynąć strugami po czole. Jest tak gorąco, tak piekielnie gorąco, że trudno wytrzymać. Słońce właśnie wstąpiło na sam szczyt nieboskłonu i leje stamtąd kaskadę ukropu. Chodzę z kąta w kąt mokry od potu i nie wiem, co ze sobą zrobić. 

Tak było w południe. Po obiedzie wszyscy poszliśmy nad rzekę. Woda ciepła jak podgrzewana zupa. Gdyby nie gzy ślepaki, można by tam siedzieć cały dzień. Moje ciało potrzebuje ochłody.