Niedziela
9:15
Siedzę w namiocie i słyszę, jak ktoś jeździ ulicą na motocyklu. Nie porusza się tak normalnie jak wszyscy, tylko jakoś dziwnie. Jedzie powoli, hamuje i zawraca. Dojeżdża do końca naszej posesji, zatrzymuje się, chwilę czeka i jedzie w drugą stronę. Tak już któryś raz z kolei. Zastanawiam się, o co mu chodzi. Najwyraźniej zainteresowany jest naszym domem. Wyszedłem, aby mu się lepiej przyjrzeć, ale zasłaniają go gęste krzaki. Zgasił nawet silnik i zapadła cisza. Później znowu odpalił, ale tym razem pojechał sobie.
Tak tu już jest. Mieszkamy w takim miejscu, że chyba nigdy spokoju nie będzie. To takie zoo. Dom znajduje się w narożniku dwóch ulic. Społeczność mała i każdy wściubia nos w nie swoje sprawy. Teraz jakaś kobieta spaceruje z dziecięcym wózkiem.
Między mną a moimi braćmi panuje względny spokój. Czuję, że coś jest nie tak, ale przynajmniej nie ma kłótni tak, jak z Justyną. Są trochę starsi i to już nie ich liga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz