niedziela, 18 kwietnia 2021

15 sierpnia 1987

Sobota


20:20


Niebo przesłaniają ciężkie ciemne chmury. Na las opada wilgotna mgła, lecz zaczyna się już zrywać wiatr i robi się zimno. Ta noc nie zapowiada się przyjemnie. Na jutro prognozy także nie przewidują lepszej pogody. Szkoda. Gdyby świeciło słońce, słoma by wyschła, a gdyby słoma wyschła byłyby godziny nadliczbowe, a że jutro jest niedziela i podwójna stawka taka sytuacja się nam bardzo opłaca. 

Dzisiaj była ładna pogoda, ale nie pracowaliśmy przy słomie. Była mokra po przedwczorajszej nocy. Wczoraj także padało. Dziś pracowaliśmy przy sianie. Jest jeszcze gorzej niż przy słomie. Przy każdym wbiciu wideł powietrze wzbija się tyle kurzu, że musimy zakładać na twarze koszule, które mamy na sobie, aby choć trochę filtrowały wdychane przed nas powietrze. 

W pokoju panuje cisza. Zza okna słychać szum wiatru. Jacek Babik i Krzysiek poszli spać. W telewizji mimo soboty nie ma nic ciekawego, a jutro rano muszę wstać do pracy. Reszta chłopaków wybrała się do gospody na piwo. Nie chodzę. Mówię im że nie mam forsy,  chociaż to nieprawda. No nie do końca. Trochę mi zostało, ale szkoda mi wydawać. Alkoholu i tak nie piję, a stawiać im jakoś mi się nie widzi. Na dodatek wczoraj Tomek Baran zasugerował, że tylko im psuję zabawę tym swoim poważnym zachowaniem. Wolę więc zostać tutaj. Chyba zaraz też pójdę spać. Może przedtem nieco poczytam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz