czwartek, 29 kwietnia 2021

6 września 1987

Niedziela


17:20


Noc była dosyć męcząca. 12 godzin jazdy pociągiem może wykończyć człowieka. Wczoraj o 20:00 ruszyliśmy z Warszawy. W nocy spałem 5 godzin. Dobre i to, nie powinienem narzekać, chociaż z drugiej strony co to za spanie. Siedzenia twarde, źle wyprofilowane, łeb mi by trzęsło na brudnej szybie. No ale z samego rana dotarliśmy do Zgorzelca. Nie czekaliśmy długo na Czechów. Na granicy nie było żadnych kłopotów. 

Jesteśmy. No to teraz czeka nas naprawdę ciężka robota. Układanie w pryzmy balotów słomy. Każdy waży około 30 kg. Nigdy nie ćwiczyłem. Nie mam dobrze wykształconych mięśni, nie jestem jak moi wysportowani koledzy. Nie wiem, czy sobie poradzę. A może po prostu tak jak przy innych rzeczach nie wierzę w siebie.  Chociaż z drugiej strony wydaje mi się, że nie mam wyboru. 

 Chłopaki wybrali się do gospody. Ile można chlać to piwo? Zostałem sam. Oczywiście mogłem pójść z nimi, ale co bym tam robił. Od tych wakacji, a konkretnie od moich urodzin nie jestem abstynentem, ale dziś na piwo nie mam ochoty, szczególnie po jedzeniu. Jesteśmy po kolacji. Poza tym nie palę i nie lubię dymu z papierosów, a tam jest cholernie najarane. Mam wrażenie, że czasami to siekierę można zawiesić. Wolę siedzieć tutaj słuchać magnetofonu. Stereo tu jest.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz