poniedziałek, 19 kwietnia 2021

15 sierpnia 1987

Sobota 


21:00


Przed chwilą musiałem wyjść na korytarz. Miałem wrażenie, że ktoś stoi za drzwiami. Poczułem zimny dreszcz na plecach. Wiem, że to tylko wrażenie. Jestem w zupełnie obcym miejscu, daleko od domu i dlatego tak się czuję. Chociaż z drugiej strony to nie wyjaśnia całkowicie problemu. 

Wtedy, przed samym pożarem także wydawało mi się, że ktoś stoi za oknem. Boże! Wszystko mi się przypomina. Znowu. Jeszcze raz. Cały ten obraz staje przed moimi oczyma. Czuję ten strach. Słyszę syk palących się desek i trzask iskier. 

Aż trudno sobie wyobrazić jak szybko można stracić cały dobytek. W jednej chwili można zostać bez dachu nad głową. Z domu pozostały tylko kawałki ścian i komin. Komin zawsze zostaje. Mniejszy, większy, ale zawsze zostaje. Jak nieugięty żołnierz stoi na warcie, kiedy już nic nie pozostaje. Tylko że już nie ma w domu. Są tylko zgliszcza. Komin jest symbolem domu. 

Jak dziś pamiętam, wtedy już po ugaszeniu, gdy wszyscy się rozeszli, Sławek z takim gorzkim żartem rzucił: “był dom i nie ma domu”. Całe szczęście, że nikt nie zginął. 

Boże, gdyby nie brat, wszyscy byśmy tam zginęli. Spalilibyśmy się żywcem. Przecież był środek nocy i mogliśmy już spać. Będąc w domu, pożar zauważyliśmy, gdy płonęła już cała ściana. To właśnie zeznaliśmy na milicji. 

Pytali, dlaczego nie zauważyliśmy tego wcześniej. Przeklęta telewizja! To przez grający głośno telewizor. Byliśmy w pokoju po przeciwnej stronie w domu. Nie mogliśmy widzieć ognia. Byliśmy tak zaobserwowani programem, że absolutnie nic nie zauważyliśmy. Jednak mieliśmy szczęście w nieszczęściu. To właśnie przez telewizor Sławek spostrzegł, że coś jest jednak nie w porządku. Obraz zaczął mocno śnieżyć i skakać. Sławek poszedł poprawić antenę na dachu, ale tam nie doszedł. Wtedy nastąpiło potężne zwarcie. 

Tamta noc była dla mnie koszmarem, koszmarem, który bardzo mocno wyrył się w mojej pamięci i na długo tam pozostanie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz