Piątek
Dziś rano byliśmy w miejscowości o krótkiej nazwie Wes. Znajduje się tam bardzo duża stodoła. Przypomina raczej hangar samolotowy. Do naszego przyjazdu do Czechosłowacji stała pusta. Teraz jest już w połowie wypełniona słomą. Sami wrzuciliśmy ją do środka. Dmuchawą oczywiście, a nie ręcznie.
Naszym dzisiejszym zadaniem, to znaczy moim i Tomka było rozciągnięcie tejże słomy tak, aby można było władować jej jeszcze trochę na samą górę. Do pracy przybyłem bez skarpet. Jeszcze przed samym wejściem na pryzmę zdjąłem buty. Słoma była tak luźno wrzucona, że idąc, zapadało się w niej po biodra. Przy każdym wbiciu kopacza wznosił mi się gęsty, siwy kurz, który tak drażnił nozdrza, nie wspominając już o płucach, że kichałem gorzej niż przy najcięższym przeziębieniu. Na głowie miałem ręcznik, który zapobiegał przedostawaniu się we włosy bardzo drobnych kłujących paprochów.
Pot lał się strumieniami z czoła. Dach stodoły nagrzał się od słońca tak bardzo, że biło od niego ciepło większe niż od naszego pieca akumulacyjnego. W tej chwili znajdowaliśmy się pod samym stropem. Nie dało się tam dłużej wytrzymać niż 15 minut. Zresztą byliśmy tam chyba łącznie jakieś 45 minut z kilkoma długimi przerwami. W tych przerwach próbowałem czytać Lema, ale nic z tego nie wychodziło, bo palące słońce nie pozwalało wysiedzieć w jednym miejscu dłużej niż chwilę.
W cieniu stodoły był taki przeciąg, że robiło się znowu chłodno. Zresztą nie było gdzie usiąść – beton. Po obiedzie kazano nam zasypać wyrwę w asfalcie. Za godzinę miał tędy przejechać autobus. Później przewieziono nas gdzie indziej. Teraz byliśmy trochę dalej, ale wykonywaliśmy tę samą czynność. Tyle że jakiś facet pomógł nam cyklopem, więc poszło szybciej.
Później był koniec, kolacja, kąpiel i leżenie. Tak wychodzi z tego, że przez cały dzień pracowałem może dwie, może trzy godziny. Nie wiem, czy oni nam będą za to płacić. Chyba tak. Przyjechaliśmy tutaj do słomy, jak nie ma słomy, nie ma roboty. To oni sami źle to rozliczyli. Powinni wziąć pod uwagę, że mogą zdarzyć się dni deszczowe. Deszczowe, a przecież dziś było ciepło. No tak, ale słoma po kilku dniach intensywnych opadów jeszcze nie wyschła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz