Wtorek
21:30
Najpierw poszliśmy do czeskiej restauracji, która tutaj nazywa się hostyniec, czyli na polski zajazd. Dziś byłem tam dopiero drugi raz. Gdyby mnie ten dym z papierosów, to byłoby to całkiem przyjemne miejsce. Przychodzi tam sporo ludzi ze wsi. Nie tylko dorośli mężczyźni, czy kobiety, ale także młode dziewczyny, a nawet małe dzieci. Częstym widokiem są całe rodziny spożywające niedzielny czy sobotni obiad. W przeciwieństwie do naszych rodaków nie nadużywają tak bardzo alkoholu. Przychodzą głównie po to, aby miło spędzić kilka godzin, pogawędzić, pograć w szachy czy warcaby.
Wczoraj poznaliśmy bardzo miłą dziewczynę o imieniu Jana. Dziś przyprowadziła swoją młodszą koleżankę Tereskę. Ładna dziewczyna. Zresztą wszystkie one tutaj są jakieś takie szczególnie urodziwe.
Siedzieliśmy sobie. Chłopaki kończyli już trzecie piwo. Ja, a jakże, trzecią coca-colę. Tak na marginesie coca-cola jest tutaj bardzo tania. Weszła Jana z Teresą. Od samego początku Tereska mi się bardzo spodobała. Zamówiły po coli i wolno pijąc, co chwila na nas spoglądały. Chociaż może było inaczej. To chyba my patrzyliśmy na nie, a one tylko odwzajemniały nasze uśmiechy i spojrzenia.
O jakimś czasie Tomek Baran przysiadł do nich i zaczął z nimi rozmawiać. Po pięciu minutach staliśmy od stołu i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Dziewczyny ruszyły za nami. Mieliśmy zamiar pójść na naszą kwaterę, ale Jana chciała, abyśmy koniecznie poszli za nią.
Nie wiem, co to było za miejsce. Wyszliśmy do przestronnego, przyjemnego pomieszczenia. Było tam dosyć głośno. Właśnie czterech chłopaków grało na instrumentach. Trzech na gitarach a jeden na perkusji. Nie znam się bardzo na muzyce, ale po mojemu szło im całkiem nieźle.
Tomek, który dźwigał ze sobą pięciolitrowy bidon z piwem, poczęstował nieznanych kolegów tym zaszczytnym trunkiem. Tak się nawiązuje znajomości za granicą. Usiadłem na jednym z krzeseł. Po chwili wszyscy ustanowili się w rzędzie na podłodze i zaczęli słuchać. Dziewczyny wzięliśmy do środka. Widać było, że są bardzo zadowolone, szczególnie Jana, bo grał tam jej brat. Gitara. Zresztą ona sama także dobrze gra na gitarze. Mogłem się o tym przekonać, Kiedy przyszła do Jarmili w odwiedziny i jakoś tak wyszło, że zaczęła grać i śpiewać. Wszyscy słuchali jej jak zamurowani. Bardzo jej głosu była niezwykle przyjemna w odbiorze. Teraz tak siedząc i słuchając jak wraz ze swoim zespołem gra i śpiewa, a Tomek chciał już się zbierać, w żaden sposób nie chciała nas puścić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz