Piątek,
20:00
Czy dużo jest we mnie zła? Ile jest we mnie dobra? Jaki jestem? Te pytania zadawałem podczas mojej dzisiejszej medytacji. Próbowałem znaleźć na nie odpowiedzi i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Zła jest we mnie bardzo dużo. Mimo że na zewnątrz nie widać go, to jednak w moim wnętrzu ono jest. Nauczyłem się żyć z tym złem i przyzwyczaiłem się do niego, a jednak podświadomie czuję się czuję, że ciąży mi ono jak kula ołowiu.
Czuję, że nie jestem pełnowartościowym człowiekiem. Chwilami czuję, że jestem wewnątrz pusty, pusty, bo straciłem wiarę, straciłem wiarę w to, co największe, w to co najlepsze, w to co najpiękniejsze, w to co najwspanialsze, to, czego nikt nie powinien się pozbywać - wiarę w Boga.
Tak straciłem go. Odszedłem od niego, ale czy mogę jeszcze wrócić? Czy straciłem go na zawsze? Nie. Mogę wrócić. Mogę go odzyskać. To jest przecież takie proste. Wystarczy pójść do spowiedzi. Wystarczy pozbyć się szatana ze swojego serca, oczyścić się, odpokutować i już w nim może zamieszkać Jezus Chrystus.
Więc, dlaczego tego nie zrobię? Dlaczego?! Czy jest to dla mnie takie trudne? Boję się podejść do konfesjonału. Dlaczego? Ksiądz też jest człowiekiem.
Tak. Wydaje się, że zbyt dużo zła popełniłem. Nie. Nie jestem taki zły. Nie jestem aż takim grzesznikiem, ale jest we mnie taka siła, która nie pozwala mi tego zrobić. Szatan?
Nie wiem, może i tak. Czyżby szatan był ode mnie silniejszy? Czyżby aż tak wygodnie się we mnie zagnieździł, że nie chce mu się teraz wyjść? Czyżby szatan ze swoim złem był silniejszy od tego, co jest we mnie dobre?!
Boże kochany! Wielka jest potęga szatana. On wybiera słabych ludzi (takich jak ja) wchodzi niepostrzeżenie do ich serca i kusi. Kusi, przedstawia swoją wizję, wizję przyjemności, wizję wygody, wizję bogactwa. To jest tylko złudzenie, tylko perfidna wizja, malowany, sztuczny krajobraz. Ta wizja jest tak jak barwy kwiat, który wabi owady, aby je potem chwytać i pożreć. To jest jeszcze gorsze.
Tak, rzeczywistość okazuje się o wiele gorsza. Gdy tylko wpadniemy w tą pułapkę, znikają piękne wizje, nie ma już przyjemności, nie ma piękna. Zostaje tylko szara rzeczywistość. Zostajemy my, stojący wobec tego wszystkiego i złoszczący się samych siebie, że tak perfidnie daliśmy się zwieść, że tak łatwo poszliśmy za tym, co się błyszczy, co na zewnątrz jest ładne. Rośnie w nas nienawiść, nienawiść do siebie.
Wtedy jeszcze, w ostatnim odruchu spoglądamy na stwórcę tego wszystkiego, tej wizji. Spoglądamy jakby z błaganiem i jakby z pretensją. Niestety, wtedy nie pomoże już błaganie. Na nic zdadzą się pretensje. Wtedy już nasz władca i pan się śmieje szyderczo, bo sami od niego przyszliśmy.
On jest bezlitosny. Wtedy usłyszymy już tylko śmiech, szyderczy śmiech szatana. Ten śmiech będziemy słyszeli do końca naszych dni.
Nie jest jednak jeszcze za późno. Jest jeszcze szansa. Człowieku, otrząśnij się! Co z tobą?! Gdzie twoja silna wola? Czy nie masz zamiaru nic zrobić widząc, co cię czeka?!
Myślisz, że masz jeszcze czas i bardzo się mylisz. Mylisz się i to bardzo, bo co by było, gdyby ci teraz przyszło stanąć na sądzie ostatecznym? Czy mógłbyś wtedy z podniesionymi otrzyma stanąć przed Wielkim Stwórcą i czy myślisz, że dałby ci rozgrzeszenie?
Jeżeli tak myślisz, to się mylisz. Tak, pewnie! Akurat! Przecież istnieje czyściec. Tak, ale na sądzie ostatecznym go nie będzie. Zresztą, i teraz nie wiadomo, co postanowiłby Bóg. Przecież dał ci szansę.
Myślisz: są przecież inni tacy jak ja, a nawet gorsi. Bóg nie będzie cię porównywał z innymi. Każdy będzie sądzony osobno. Trzeba się poważnie zastanowić, czy gdyby położył twoje dobro i zło na wagę, to co by było cięższe? Jak myślisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz