poniedziałek, 30 listopada 2020

21 grudnia 1986


18:45


Kocham ciszę i burczenie jarzeniówki pod sufitem. Sylwek tygodnie lubi, ale ja to uwielbiam. To mnie uspokaja.

Już we wtorek jedziemy do domu na święta. Długo nie odwiedzaliśmy w swoich rodzinnych stron. Stęskniliśmy się za domem. Byleby święta były spokojne.

Chciałbym, aby ten ważny dzień, jakim jest wigilia, stał się przełomowy w moim życiu. Chciałbym, aby się ono zmieniło. Nie chcę być taki, jaki jestem. Chcę wkroczyć na prostą drogę, drogę bez konfliktów z tym u góry. Od czego zależy całe moje życie. Jednak, czy będę miał tyle odwagi, by wejść do jego pałacu, upokorzyć się przed nim i oczyścić swoje sumienie? Chyba jestem jeszcze zbyt słaby na ten krok. Niech coś się stanie, niech ktoś mnie zmusi, bo później może być za późno. 


14:32


Nareszcie mamy prawdziwą zimę. Do dnia dzisiejszego śnieg się nie rozpuścił. Jak leży śnieg, to znaczy, że jest prawdziwa zima. Jedna przecinek może się rozpuścić. O nie, nie ma mowy! Cały dzisiejszy dzień temperatura oscyluje sporo poniżej zera. Biały puch przyjemnie skrzypi pod nogami. 


Skrót wydarzeń dnia.


Pierwsza lekcja: język polski. O mały włos, pani profesor nie postawiła całej klasie dwójek. Nikt nie przeczytał zadanej lektury. No, z małymi wyjątkami. Była taka afera, że hej. Niestety, ja także o mały włos, nie zarwałem balona. Mamy przeczytać to na jutro i przygotować co trzeba. No, jestem ciekawy, jak my to zrobimy. Od czytania tej cegły robi mi się niedobrze. Ugadaliśmy, że zamiast na polski, jutro całą klasą pójdziemy na wagary.

Trzecia lekcja: godzina wychowawcza. Oczywiście, nie było jej. To znaczy była, ale zamiast tego oglądaliśmy film wojenny. Nie wiem, w jaki sposób miał on nas wychowywać. To było o obronie Poczty Gdańskiej. Kiedyś już leciał w telewizji. Nie lubię takich produkcji. Denerwują mnie. Projekcja filmu zajęłam całą mechanizację i część historii.

Piąta lekcja: historia. Profesorka nie brała nowego tematu. Przepisywaliśmy tekst na konkurs staszicowski. 

Szósta lekcja: WF. Byliśmy na basenie. Facet nie pozwolił skakać do wody. Zamiast tego doskonaliłem styl klasyczny. 

Siódma lekcja: matematyka. Nie byliśmy na matematyce. To ostatnia lekcja przed świętami, więc postanowiliśmy sobie odpuścić.

Z powyższego wynika, że zaliczyłem dziś tylko trzy lekcje.


18:55


Za chwilę kolacja wigilijna. Zbierzemy się wszyscy jak jedna wielka rodzina, aby spożyć ten uroczysty posiłek. Już czuć ten niepowtarzalny, familijny nastrój. Czy łamiemy się opłatkiem, wybaczając sobie wszystkie przykrości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz