niedziela, 8 listopada 2020

28 października 1986

Wtorek


7:15


Noc minęła dobrze. Czuję się wyspany, mimo że wczoraj położyłem się około 1:10. Czytałem książkę. W sumie Czytałabym dalej, gdyby nie Szostakiewiczowa. Wyszła przed internet i spojrzała po oknach, aby sprawdzić, gdzie pali się światło. Zastukała w parapet i poprosiła, aby zgasić.

Dziś mamy dwie klasówki: z matematyki i z chemii. Nie do końca sobie wszystko to uświadamiam. Matma matmą, ale co będzie z chemią? Jestem słaby z tego przedmiotu. Dobra, to ja będę się tym wszystkim martwił! Ostatnio byłem w podobnej sytuacji i jakoś z tego wybrnąłem. Mieliśmy klasówkę z fizyki i na dodatek z samych zadań. Z tego jestem już kompletnie zielony. Udało się, bo wszystko zerżnąłem. Na szczęście ze ściągania mógłbym dostać piątkę z plusem.

No cóż, takie życie. Idę na śniadanie.


Kilka godzin później. Matematyka.


No i dostałem balona, ale nie za klasówkę, tylko za brak pracy domowej. No dobra, klasówka też mi do dupy poszła. Oj, będzie niewesoło! Wprawdzie, jakieś dwie trójki mam, ale kiedy wpadną te dwie dwóje, to będzie remis. Domańska się zdenerwowała, powiem szczerze, ja też. Na dodatek, jeszcze jej coś odwaliło i do tablicy po kolei bierze.

Przy tablicy już stoi Ania Matyka. To chyba poprawa pracy domowej. Pisze i mówi jakby po chińsku. Nic z tego nie rozumiem.

Kto będzie następny? Może mniej nie weźmie. Muszę tylko cicho siedzieć. Kurcze, już powinien być dzwonek.


14:55


Już nadciąga,

Wyłania się burza z chaosu,

Niszczyć chce z byle powodu.

A ty? Nic.

Przerażenie

Już w tobie krzyczy,

Że nic cię już nie zdoła

Uchronić.

Choćbyś bardzo tego chciał,

Choćbyś wołał, a nigdy nie zwyciężył.


15:00


Jutro biologia. Jestem święcie przekonany, że ciocia Lola wszystkich przepyta tak dokładnie, że wątpię, by po ostatnich wydarzeniach, ktoś z klasy dostał trójkę. Koledzy uzgodnili plan ratunkowy. Dziś po lekcjach udadzą się do kwiaciarni, kupią najładniejszy bukiet, jaki tylko będzie i zjawią się u niej w domu. Zjawią się po to, by przeprosić. To szalone, ale może się uda.

W sumie to nie jest najważniejszy i jedyny, mój problem. Powiedzmy, że z samej biologii jakoś bym się przygotował. Nie sądzę, abym miał z tym jakąś trudność. Mimo takiej nauczycielki lubię ten przedmiot. Ostatnio miałem z niego czwórkę, a aspirowałem do piątki. W tej chwili na głowie mam kupę innych spraw. Choćby jutrzejszy sprawdzian z matematyki. 

Tak, wiem, dzisiaj była klasówka, ale ona była z całego działu, zresztą poprzedniego, nieco łatwiejszego, a ten sprawdzian jest z ostatnich kilku lekcji. Zaczęliśmy przerabiać teraz coś, co jest dla mnie prawdziwym kosmosem. Nawet zadań z pracy domowej nie potrafiłem poprawnie rozwiązać.

Inną sprawą jest to, że z języka polskiego zadała długie wypracowanie. To ma być rozprawka z ostatniej lektury (“Antygona”). Nie wspominam już o tym, że z kilku innych przedmiotów, muszę uzupełnić zeszyty. 

Oczywiście, nie same lekcje mnie tak przytłaczają. Dziś muszę ubrać kurtkę, żeby na pierwszego listopada mieć jakieś ciepłe odzienie. Samo pranie nie stanowi żadnego problemu. Robiłem to wielokrotnie. Chodzi o to, że w ogóle nie mam żadnych detergentów. Oczywiście jest sklep, ale nie ma kasy. Mógłbym przejść po pokojach i spróbować pożyczyć proszku do prania. Niestety, znając moich kolegów, na naszym piętrze, raczej, nikt takich rzeczy nie ma.

Aha, brak forsy stanowi jeszcze jeden, chyba bardziej poważny, kłopot. Nie mamy za co pojechać do domu. Wychodzi na to, że będę musiał pożyczyć, ale nie proszek, tylko pieniądze. Który to już raz?

Moje nerwy są na skraju wyczerpania. Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Zdaje mi się, że moje otoczenie, raczej, ma to w głębokim poważaniu. Ulżyłoby mi nawet wtedy, gdyby ktoś tylko chciał mnie wysłuchać. Najsmutniejsze jest to, że kiedy inni potrzebują pomocy, to zawsze służę dobrą radą i otwartym sercem.


18:55


No i ten wariacki plan się powiódł. Udało się ją jakoś ugłaskać. Ciocia Lola, tak pieszczotliwie przez nas nazwana, to stosunkowo młoda nauczycielka, bardzo ładna i zgrabna. Niestety, ma paskudny charakter. Niby się nie gniewa, ale klasówka i tak będzie.

Z tego, co mówią koledzy, to niezłe jaja się tam działy. Kiedy się pojawili, właśnie wychodziła na miasto. Z miejsca zaczęli się płaszczyć, tłumaczyć i przepraszać. Chcę zaznaczyć, że mieli duży bukiet kwiatów, który ona od razu zobaczyła. Ten bukiet kosztował wcale nie mało, bo jakieś 1400 zł. 

Tak przy okazji, będzie trzeba koledze zwrócić tę kasę. Jakoś to przeżyjemy, bo jak się rozłoży tą kwotę na całą klasę, to nie wyjdzie jakoś specjalnie dużo.

Wracając do tematu, Ciocia Lola zaprosiła ich do mieszkania. Podobno pierwsze pół godziny upłynęło jakoś drętwo. Kiedy jednak wystawiła wino, ciasteczka i kawę, atmosfera była już zgoła inna. Później to już były takie rzeczy, których może nie powinienem tutaj opisywać, bo może ktoś to przeczytać. Nie, nie… nie chodzi o seks. Raczej o inne rzeczy, które też są na granicy przyzwoitości relacji uczeń-nauczyciel.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz