czwartek, 12 listopada 2020

12 listopada 1986

Środa


Nic już dziś nie wiem.



Dlaczego mi się przyśniłaś?

Taka ładna i kochana byłaś.

Taka cicha i skromna,

Niczym zjawa bezdomna.


Dlaczego mi się przyśniłaś?

Dlaczego się zjawiłaś?

Czy na mą miłość liczyłaś?

We śnie, tak słodko, pieściłaś.


Jak kochać senną zjawę?

Traktować to jak zabawę?

W mojej głowie naprawdę istniejesz,

W lustrze do mnie się śmiejesz.


Widzę cię w słońca wschodzie,

Słyszę w płynącej wodzie,

Jesteś na niebie gwiaździstym,

Ciepłym wietrze i poranku mglistym.


Słyszę cię w sennej ciszy,

Tam, gdzie nikt nic już nie słyszy.

Widzę te uśmiechy niewinne,

Podobne, lecz od wszystkich inne.


Przyjdź do mnie dzisiaj, tej nocy,

Rozwiń czar upojnej mocy.

Dotykaj zapachem dłoni,

Niech wiedzą wszyscy… oni.


A twa uroda ich w zachwyt budzi.

Tyś ziemską jest istotą.

Kochaną być - żyjesz tylko po to.

Lecz gdy nieśmiałość krępuje ręce,

A serce, nie sługa i pragnie wciąż więcej,

Gdy serce, jak więzień do drzwi kołacze,

Woła, krzyczy, czasami płacze.


Czasami w nocy lęk pusty mnie budzi,

Wtedy już wiem: samotność wśród ludzi.

Otwieram oczy, widzę spokój i ciszę.

Skąd więc ten szloch, który ciągle słyszę?


Jak głupi ślepiec, idę za głosem,

Bukiet swych uczuć przez życie niosę,

Jak małe dziecko, drepczę za śpiewem

I, tak naprawdę, nic już dziś nie wiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz