Piątek
16:00
Jestem jednak bardziej zdenerwowany i niż mi się wydawało. Wewnątrz cały się trzęsę. Im więcej o tym myślę i analizuję, tym większy czuję wstręt do Rusaka.
Świat zwariował. Wszystko stanęło do góry nogami. Jest piątek. Sylwek pojechał do domu. Jutro jadę na pielgrzymkę autobusową do Częstochowy. Teraz maluję duży napis Solidarność dla mojej dawnej wychowawczyni za internatu. To naprawdę w porządku kobieta. Myślałem, że o mnie zapomniała, a tymczasem dowiedziałem się, że będzie pisać w mojej sprawie odwołanie. Poza tym ma się wstawić za mną osobiście.
Do drzwi puka już koniec roku. Dziś jeździliśmy po Warszawie. Robiliśmy zakupy na tę wycieczkę. Jeszcze wtedy byłem całkowicie szczęśliwy i zadowolony. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem.
Wszystko zwariowało. Na chwilę straciłem orientację między dobrem a złem. Nie wiem, jaki tak naprawdę jestem. Wszystko robię źle, nic mi nie wychodzi, a tu jeszcze taki numer. Wydawało mi się, że skoro inni to robią, to czemu ja mam nie robić. Chciałem spróbować, jak to jest. No i już za pierwszym razem przegiąłem pałę.
Chociaż z drugiej strony problem może leżeć zupełnie gdzie indziej. Nie chodzi o to, że coś robię źle, tylko o to, że się tym aż tak bardzo przejmuję. Przecież tak naprawdę jeszcze nic nie zostało postanowione. Dopiero po zebraniu Rady Nauczycielskiej będzie coś wiadomo. Wydaje mi się, że odrobinę optymizmu by mi się w tej chwili przydało. Jak to mówią: głowa do góry, wyrok jeszcze nie zapadł. Na szczęście mam przyjaciół, którzy są w stanie pomóc mi w trudnych chwilach, nawet jak coś spierdolę. Nie wszyscy chcą mnie od razu powiesić.
Człowiek to taki dziwny przetwornik myśli i uczuć. Z dostępnych skrawków informacji tworzy coś, co nigdy nie miało miejsca. Jego prywatne imaginacje tworzą podświadome i świadome lęki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz