czwartek, 20 października 2022

2 maja 1989

Wtorek 


7:45


Dzisiejszej nocy miałem dwa sny, które były na tyle intensywne, że pamiętałem je, kiedy się obudziłem. Pierwszy przyśnił mi się tuż po północy i jest dziwny. W ogóle go nie rozumiem. 

Śniło mi się, że zjadłem swój zegarek. Chociaż tak naprawdę nie jestem pewien, czy był mój. W każdym bądź razie bardzo mi smakował. Wiedziałem, że to cenna rzecz i że ja go zjem, to nie będę wiedział, która jest godzina, ale Pokusa była zbyt silna. Nie mogłem się oprzeć. Z góry założyłem, że będzie smakował jak czekoladowy cukierek. Ugryzłem jeden kawałek, żeby sprawdzić, później jeszcze jeden. Pamiętam, że jakaś dziewczyna powstrzymała mnie przed zjedzeniem go w całości. Powiedziała do mnie: "co ty robisz?" Wtedy zacząłem zbierać w trybiki, które się rozsypały, wypluwać te, które miałem jeszcze w ustach i zwracać te, które już połknąłem. Zacząłem składać ów przedmiot z myślą, że uda mi się go odtworzyć. Czułem się winny. 

Drugi sen był nieco mniej dziwny. Śniło mi się, że byłem razem ze Sławkiem w wojsku. Dostaliśmy przepustkę na sobotę i niedzielę i przyjechaliśmy do domu. Sławek wrócił już w niedzielę wieczorem, aby zmieścić się w godzinach przepustki. Ja, nie wiem z jakiego powodu, zostałem w domu. 

-Wiesz, co ci grozi? To jest dezercja. Wiesz, co za to można dostać? - mówił do mnie brat. 

Bałem się wrócić po czasie, ale bałem się także zostać w domu. Chciałem dostać się do jednostki niezauważony. Pamiętam, że umiałem latać i leciałem przez jakieś okno na piętrze. Później mnie ganiali, uciekałem, bałem się. 

Wczoraj byłem u Sławka w jednostce w Pilawie, Może stąd wziął się ten drugi sen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz