sobota, 8 października 2022

21 kwietnia 1989

Piątek 


13:00


Jest do dupy. Wszystko się pokręciło. Przez tę matematykę naprawdę mogę nie zdać. W poniedziałek ostatnia szansa. Jak zaliczę, to pójdę na maturę. Oczywiście jak mnie dopuści. A jak matematyka będzie do tyłu, to nici z matury. 

Boże, widzę czarny scenariusz. Tu w Miętnem nie ma nawet jak przekiblować roku. Nie ma klasy młodszej od nas. Całkowita chujnia. Trzeba będzie przenieść się do Janowa. Tam trzeba będzie powtórzyć rok i tam zdać maturę. Oczywiście jeśli wcześniej nie zgarną mnie do wojska. Odroczenie mam tylko do początku września. Całe szczęście, że próbną z polskiego napisałem na trójkę. 

Oczywiście jak pierdolnie mi balona z matmy, to nie będę mógł nawet zdawać obrony pracy zawodowej. Czyli skończy się dla mnie pobyt w internacie i dalsza nauka. Ale się w domu ucieszą, jasny chuj!


Przyszedłem do internatu, bo kręci mi się w głowie. Z głodu albo przez to, że oddałem tę krew. Nie ma co jeść, więc jem cukier. Zawsze to jakieś kalorie. 


14:00


Jeżeli chcę zdać, to muszę całą sobotę i niedzielę poświęcić na naukę tylko i wyłącznie matematyki. Muszę to wykuć na blachę i zdać, bo nie widzę innej dobrej możliwości. 

Dziś oddałem wychowawcy swoją pracę dyplomową.

Pogoda jest piękna. Znowu jest ciepło, świeci słońce i nie ma wiatru. 

W niedzielę jedziemy do Sławka. Zawieziemy mu trochę kwiatów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz