Piątek
13:00
Jest do dupy. Wszystko się pokręciło. Przez tę matematykę naprawdę mogę nie zdać. W poniedziałek ostatnia szansa. Jak zaliczę, to pójdę na maturę. Oczywiście jak mnie dopuści. A jak matematyka będzie do tyłu, to nici z matury.
Boże, widzę czarny scenariusz. Tu w Miętnem nie ma nawet jak przekiblować roku. Nie ma klasy młodszej od nas. Całkowita chujnia. Trzeba będzie przenieść się do Janowa. Tam trzeba będzie powtórzyć rok i tam zdać maturę. Oczywiście jeśli wcześniej nie zgarną mnie do wojska. Odroczenie mam tylko do początku września. Całe szczęście, że próbną z polskiego napisałem na trójkę.
Oczywiście jak pierdolnie mi balona z matmy, to nie będę mógł nawet zdawać obrony pracy zawodowej. Czyli skończy się dla mnie pobyt w internacie i dalsza nauka. Ale się w domu ucieszą, jasny chuj!
Przyszedłem do internatu, bo kręci mi się w głowie. Z głodu albo przez to, że oddałem tę krew. Nie ma co jeść, więc jem cukier. Zawsze to jakieś kalorie.
14:00
Jeżeli chcę zdać, to muszę całą sobotę i niedzielę poświęcić na naukę tylko i wyłącznie matematyki. Muszę to wykuć na blachę i zdać, bo nie widzę innej dobrej możliwości.
Dziś oddałem wychowawcy swoją pracę dyplomową.
Pogoda jest piękna. Znowu jest ciepło, świeci słońce i nie ma wiatru.
W niedzielę jedziemy do Sławka. Zawieziemy mu trochę kwiatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz